ZAWISZA CZARNY Z GARBOWA - HERBU SULIMA
Zawissius Niger
Encyklopedie podają: rok urodzenia nieznany - zm. w 1428 r. Sławny polski rycerz, starosta spiski, w młodości w służbie u Zygmunta Luksemburczyka. Po powrocie do kraju w 1410 r. odznaczył się w bitwie pod Grunwaldem. Wielokrotny poseł Jagiełły. W 1415 r. członek delegacji polskiej na sobór w Konstancji; podczas wyprawy Zygmunta Luksemburskiego przeciw Turkom w 1428 r. został w pobliżu twierdzy Golubac nad Dunajem wzięty do niewoli tureckiej i zamordowany. Uczestnik wielu wojen, niepokonany w turniejach rycerskich. Symbol prawości i cnót rycerskich, cieszył się wielką sławą w wielu krajach Europy.
Był nie tylko niezwyciężonym mistrzem turniejów rycerskich, ale przede wszystkim - jak twierdzą kronikarze - ostatnim wcieleniem moralnych ideałów średniowiecznego rycerza. I dlatego mówi się już od dawna: "polegać na kimś jak na Zawiszy". Słowa te przywracają pamięć o honorze i męstwie człowieka, który budził podziw wszędzie, gdzie tylko się pojawił. Zyskał sławę pierwszego rycerza w Europie, co nie przytrafiło się żadnemu innemu Polakowi na przestrzeni wieków.
Jak w romantycznym filmie...
Widok był przerażający. Wąską groblą wzdłuż rzeki Rudawy biegła przerażona 8-letnia dziewczynka, a kilkanaście metrów za nią galopował przerażony koń. Wielu ludzi spośród tych, którzy z szerokiej drogi patrzyli na to, co miało stać się za chwilę, zamykało już oczy, aby nie patrzyć na najgorsze. Wydawało się, że to już koniec. Jeszcze chwila i dziecko zostanie stratowane...
Akcja, która potem nastąpiła, rozegrała się tak szybko, że zakrawało to na cud. Dwaj młodzi ludzie skoczyli koniowi naprzeciw. Pierwszy lewą ręką wyciągnął dziewczynkę spod kopyt i jednocześnie prawą chwycił za uzdę, osadzając konia w miejscu. Rozpędzone zwierzę stanęło na przednich nogach, trzymając tylne wysoko w górze, co groziło zwaleniem się na wybawcę trzymającego dziecko, ale drugi szarpnął z przeciwnej strony za uzdę, nie wypuszczając jej z rąk i koń upadł na grzbiet pod kontrolą żelaznego chwytu.
Dopiero wtedy ruszyła się z miejsca opiekunka dziecka i kilku pachołków, którzy zapewne mieli obowiązek czuwać nad bezpieczeństwem dziewczynki, ale koń okazał się nieprzewidywalny.
- Kim jesteście, panowie? Skąd przybywacie? - Ze wszystkich stron padały pytania w kierunku obydwu chłopaków, wyróżniających się na tle innych mężczyzn szerokimi barami, kruczymi włosami i ciemną cerą.
- Przyjechaliśmy z Garbowa, a udajemy się na Wawel, na turniej rycerski. Podobno ma być król węgierski i rycerze z innych krajów.
- A kto wy? Jak was zowią?
- Bracia Jan Farurej i Zawisza Czarny.
Uratowane dziecko miało na imię Barbara i było siostrzenicą biskupa krakowskiego. W taki to przypadkowy sposób Zawisza Czarny publicznie dał znać o sobie po raz pierwszy, był rok 1392. Chłopak miał dopiero 18 lat i zamierzał zdobyć pas i ostrogi rycerskie. Jeszcze wtedy nie mógł wiedzieć, że spod końskich kopyt wyrwie dla siebie... jedyną towarzyszkę życia. W dziesięć lat później Barbara zostanie jego żoną.
Trener i zawodnicy
Cofnijmy czas o dwa lata. Jest wieczór. Na południowym trakcie łączącym granicę Polski z Węgrami pojawił się jeździec. Samotny, bogato ubrany czterdziestolatek, wyposażony w dwie torby podróżne i miecz.
Z za drzew wyjechało mu naprzeciw sześciu ludzi. W języku niemieckim zażądali konia, toreb i miecza. Za "dobre sprawowanie" obiecali puścić wędrowca wolno. W odpowiedzi dobył tylko miecza i zaproponował walkę o to wszystko, czego żądali.
Pierwsi dwaj okazali się na tyle lekkomyślni, że zaatakowali z bliska, każdy z innej strony. Otrzymali śmiertelne ciosy i spadli z koni, ale w chwilę później trzeci bandyta zajechał od tyłu i ciął samotnego jeźdźca przez plecy. Człowiek zrobił szybki unik, dzięki czemu otrzymał tylko powierzchowną ranę, a następnie odwrócił się, podbił miecz przeciwnika i zatopił swój w jego gardle. Trzej pozostali nie ustąpili jednak pola. Atakowali już nie jeźdźca, ale konia, co niebawem dało oczekiwany rezultat, bo dźgnięty w głowę koń upadł przygniatając swojego pana własnym ciężarem. Człowiek nie wypuścił wprawdzie broni z ręki, ale nie mógł się ruszyć, a bandyci zeskoczyli z koni i trzymając miecze przed sobą gotowali się do ostatecznej rozprawy.
W najmniej oczekiwanym momencie pojawiło się wybawienie. Trzech młodych ludzi szybkim galopem zbliżyło się do miejsca walki i w krótkim czasie bandyci zostali zlikwidowani. Potencjalną ofiarą okazał się sławny wtedy w Europie włoski trener szermierki, Ippolito, a jego wybawcami - trzej synowie kasztelana sieradzkiego, Mikołaja z Garbowa - Jan Farurej, Piotr Kruczek i Zawisza Czarny. Razem z ojcem i służbą wracali akurat z Węgier do Polski.
Wdzięczność Włocha okazała się nieoceniona. Postanowił zostać trenerem rodzinnym kasztelaniców., Trzeba tu dodać, że w tamtym czasie na lekcje do Ippolita jeździła europejska arystokracja, a wśród nich brat wielkiego mistrza krzyżackiego, Ulrich von Jungingen, który z czasem sam objął rządy nad zakonem. Zginął w bitwie pod Grunwaldem.
Trening trwał całe dwa lata i miał kluczowe znaczenie dla przyszłych dziejów Zawiszy. Chłopak był wprawdzie dobrze zbudowany i silny z natury, ale dopiero Ippolito wyzwolił w nim możliwości w najpełniejszym zakresie. Jest rzeczą niezmiernie ciekawą, jak przebiegały zajęcia sportowe sześćset lat temu. Otóż miały one charakter zbliżony częściowo do programu dzisiejszego dziesięcioboju z elementami kulturystyki, ale zbliżonej do tej, jaką uprawiał kilka wieków później Eugen Sandow.
W programie były więc najpierw skoki przez rowy, skoki wzwyż przez ustawione na podwyższeniach drągi oraz przeciąganie liny, a następnie te same ćwiczenia z obciążeniem. Obciążenie stanowiły worki wypełnione ziemią, które synowie Mikołaja przywiązywali sobie do bioder lub do pleców. Z tygodnia na tydzień ciężar był zwiększany. Chłopcy musieli nie tylko biegać z obciążeniem, ale również pływać (wtedy zamiast ziemi w workach były kamienie) i skakać na konia bez pomocy strzemion. I był to trening podstawowy, wymuszający przyrost mięśni.
Oczywiście, nie mogło obejść się bez ćwiczeń w szermierce. Również w tej dziedzinie Ippolito stosował trening z obciążeniem. Na miecze bracia walczyli dopiero wtedy, gdy byli kompletnie zmęczeni, natomiast zasadą była walka na drągi o ciężarze dwukrotnie przekraczającym ciężar miecza. Chodziło o takie wzmocnienie nadgarstków i przedramion, aby później miecz wydawał się o wiele lżejszy niż był w rzeczywistości.
Kolejnym ćwiczeniem było wyrabianie siły uderzenia. Włoch wkopywał w ziemię paliki, które należało jednym zamachem miecza ściąć. Co jakiś czas paliki zwiększały swoją objętość, aby pod koniec dwuletniego "kursu" zamienić się w drągi. Przy tym nie chodziło tylko o klasyczne cięcie po skosie z góry na dół, ale również o cięcie na odlew, a więc z lewej na prawo oraz pieszo i z konia.
Do innych ćwiczeń rycerskich należały kłucia i pchnięcia: mieczem, oszczepem i kopią. Najwięcej trudności sprawiła nauka walki konnej na kopie, ale w tamtym okresie była to konkurencja budząca wyjątkowe zainteresowanie na turniejach rycerskich, więc bracia musieli dobrze przyłożyć się, aby w końcu trener uznał ich za wszechstronnie wyszkolonych rycerzy.
W wolnych chwilach trwała nauka łaciny i języka niemieckiego.
Egzamin "dyplomowy" polegał na tym, że każdy z braci miał potykać się na miecze i kopie po kolei z nauczycielem. Ippolito wygrał pojedynki z Piotrem i Janem Farurejem, jednak musiał uznać wyższość Zawiszy, który jako jedyny przerósł mistrza.
Kiedy więc Jan Farurej i Zawisza pojawili się na turnieju w Krakowie, nie znalazł się ani jeden rycerz, który potrafił stawić im czoła. Młodzi ludzie z Garbowa byli bezkonkurencyjni.
Zawisza Czarny z Garbowa
Niezwyciężony
Gdyby posłużyć się językiem współczesnym, należałoby odnotować, że Zawisza Czarny z Garbowa zajmuje pierwsze miejsce na liście europejskich sportowców tysiąclecia. Kronikarze zgodnie twierdzą, że nasz sławny rodak uczestniczył przynajmniej w setce międzynarodowych zawodów. Był tak wszechstronny, że startował w każdej konkurencji, jaka była mu proponowana i w ciągu całej sportowej kariery, która trwała 25 lat, nie poniósł ani jednej porażki!
Nie sposób opisać w krótkim wspomnieniu wszystkich "startów", ale przynajmniej trzech spośród nich pominąć nie wypada.
Podczas kampanii węgierskiej w Bośni w pierwszych latach XV wieku Zawisza Czarny sprawował funkcję ambasadora Polski na dworze króla Węgier, Zygmunta Luksemburczyka. Nie był to urząd w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Zawisza nie miał tam specjalnej rezydencji, zwykle przebywał tam, gdzie w konkretnym czasie znajdował się Luksemburczyk. Bośnia została podbita, ale do ostatniej chwili ważyły się losy rodziny królewskiej, którą Luksemburczyk, wyjątkowo wredny i dwulicowy typ, zamierzał w całości wymordować.
Pewnego razu reprezentacyjny węgierski osiłek, Gyula, należący do orszaku króla, wdarł się do bośniackich komnat zamkowych i wywlókł stamtąd za włosy młodą królewnę Dragę. Od razu pochwalił się swojemu królowi, że najpierw ją skatuje, a potem weźmie sobie na własność. Zawisza zwrócił mu uwagę, aby wobec kobiety zachowywał się tak, jak przystało rycerzowi. Gyula zareagował rzuceniem rękawicy. Król ostrzegł go, że Zawisza jest niepokonany, ale osiłek nie przyjął ostrzeżenia do wiadomości i oddał Dragę swoim pachołkom "na przechowanie". Wówczas Zawisza wjechał konno między dwóch pachołków, uniósł obydwu jednocześnie za kołnierze, odrzucił na bok, a królewnę odwiózł rodzicom.
Gyula wściekł się i prosił króla o natychmiastowe pozwolenie "na rozwalenie łba temu czarnowłosemu przybłędzie". Król jednak zezwolił na pojedynek następnego dnia. Dał się tylko ubłagać swojemu rycerzowi, aby wbrew zwyczajowi była to walka na ostre miecze i topory. Normalnie w turniejach nie używano broni ostrej, nie wolno też było zadawać ciosów poniżej pasa. Przeciwnik mógł być poobijany i poraniony od uderzeń, ale zwykle uchodził z życiem. Tym razem miała być to walka na śmierć i życie, bo Węgier czuł się podeptany na honorze. Obydwaj przeciwnicy dysponowali ostrymi kopiami i mieczami. W czasie jazdy naprzeciw siebie Zawisza uchylił głowę, podbił kopię atakującego, a następnie puścił swoją kopię i - ku ogromnemu zaskoczeniu publiczności - w ułamek sekundy później wyrwał Węgrowi jego kopię z rąk. Aby jednak nie wykorzystywać swojej przewagi, zrezygnował z kopii i sięgnął po miecz. W trakcie drugiego starcia Gyula, parując cios Zawiszy, sięgnął lewą ręką po sztylet, jednak zanim go wydobył, kolejne uderzenie rozpłatało jego hełm i dosięgło czaszki.
Gyula długo się kurował, ale przeżył. Chęć rewanżu z jego strony była tak wielka, że przed bitwą pod Grunwaldem zaciągnął się do armii krzyżackiej i odegrał tam znaczącą rolę w trakcie zdobywania sztandaru królewskiego. Pokonał kilkunastu polskich rycerzy i zaatakował chorążego Marcina z Wrocimowic. Polski sztandar upadł na ziemię, a to groziło nieobliczalnymi konsekwencjami, bo rycerstwo mogło potraktować taki przypadek jako znak poddania się polskiej armii. Niewiele brakowało, aby bitwa pod Grunwaldem zakończyła się klęską wojsk Jagiełły.
Zawisza, który razem z kwiatem rycerstwa przebywał w otoczeniu króla, zareagował natychmiast. Władysław Jagiełło pozostał sam, natomiast orszak rzucił się do walki o chorągiew. W ciągu kilku minut prawie cały batalion krzyżacki Gyuli został wycięty w pień, a Zawisza wzniósł chorągiew do góry i zaraz oddał go komuś z boku, bo naprzeciwko niego już gotował się do walki sam Gyula. Ponieważ historia ich prywatnego zatargu znana była już rycerzom polskim i krzyżackim, oddziały walczące w pobliżu przerwały zmagania, aby popatrzeć na walkę dwóch mistrzów. Gyula był przepełniony nienawiścią, Zawisza raczej ostrożnością. Węgier postanowił stratować przeciwnika kopytami swojego konia, ale koń Zawiszy również stanął na tylnych nogach, a kiedy oba konie opadły na ziemię, miecz Polaka z potworną siłą spadł na kark Węgra. Z jednej strony entuzjazm, z drugiej jęk zawodu było słychać, gdy odcięta głowa spadła na ziemię.
Ukoronowaniem czynów rycerskich Zawiszy Czarnego był pojedynek z synem króla prowincji hiszpańskiej, Aragonii, księciem Janem. Ulubieniec kobiet, niepokonany przez wiele lat książę Jan, miał posturę zapaśnika wagi superciężkiej, zresztą słynął z tego, że kiedy chciał popisać się swoją siłą, wiązał koniowi obie pary nóg, wchodził pod niego, brał konia na plecy i paradował z nim ku uciesze gawiedzi. O Zawiszy, a jakże, wszyscy w Aragonii dawno słyszeli, tyle że wyobrażali go sobie jako dzikusa z północy, który zjada niemowlęta, ale i tak nikt nie dawał mu szans w bitwie z Janem.
Na zapowiedziany wcześniej pojedynek w stolicy Aragonii, Perpignano, zjechały się tłumy z Francji i Hiszpanii. Był to rok 1415, a więc Zawisza miał już czterdziestkę na karku, natomiast książę Jan był o 11 lat młodszy. Polak miał informację od swoich ludzi, że Jan zwyciężał nie z racji niebywałych umiejętności szermierczych, ale na zasadzie wielkiej siły uderzenia, jaką dysponował. Podczas pojedynków przewracał ludzi razem z końmi. Zawisza zrobił doskonałe wrażenie na publiczności, a jeszcze większe na księżniczce Inez, która zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia, ale już z góry mówiło się o nim jako o wielkim przegranym. Sam król Ferdynand, ojciec Jana, zapowiedział publicznie, że pokonanego Zawiszę będzie gościć długo z honorami już po walce, z racji sławy, jaka za nim się ciągnie, ale przecież Jan jest niepokonany i trudno, żeby teraz mogło być inaczej.
W pierwszym starciu Jan uniósł ostrze kopii wysoko, mierząc w górną część tarczy Zawiszy, licząc zapewne na to, że przeciwnik zasłoni gardło, a odsłoni brzuch, gdzie można będzie go trafić i zwalić z konia. Zawisza jednak w ostatniej chwili uchylił głowę i odbił kopię Jana w górę. W drugim starciu Zawisza robi ruch mylący, Jan uchyla się, a wtedy Zawisza uderza w sam środek tarczy Hiszpana.
Był to cios nokautujący. Potężnie zbudowane cielsko wprost sfrunęło z konia i legło na oczach zmartwiałego z wrażenia tłumu.
Ryk zawiedzionych kibiców odznaczał się taką wściekłością, że w kilkanaście sekund później z bocznych uliczek wyjechało pięciuset uzbrojonych rycerzy hiszpańskich, aby osłonić zwycięzcę przed ewentualną zemstą wielbicieli księcia Jana.
Jak okazało się później, był to już ostatni pojedynek sławnego Polaka. W Europie nie znalazł się więcej nikt chętny do stawania z nim w szranki.
Pierwszy sportowiec zawodowy?
Zawisza Czarny był przede wszystkim dyplomatą króla Władysława Jagiełły, a jego uprawnienia były tak duże, że w imieniu króla osobiście zawierał umowy międzynarodowe, z traktatami pokojowymi włącznie. W roku 1414 uczestniczył, obok dwóch biskupów i rektora uniwersytetu, Pawła Włodkowica, w soborze w Konstancji, nazwanym później parlamentem chrześcijańskiego świata. Dwukrotnie wypowiadał wojnę Krzyżakom, spisywał traktaty z Litwą, Węgrami, Niemcami i Żmudzią. Musiał reprezentować nie tylko siłę mięśni, ale również wszechstronne przygotowanie intelektualne i polityczne. Czy na tych wszystkich misjach dyplomatycznych można było zarobić tyle, aby utrzymać dom i rodzinę?
Oczywiście nie, ale Zawisza żył... z turniejów.
Było rzeczą zwyczajną, że monarchowie, na których dworze znalazł się tak sławny rycerz, a zarazem pierwszy dworzanin północnego mocarstwa, najpierw organizowali turniej, a potem wręczali niezwykle cenne upominki godne króla plus pełne sakiewki złota. Wszystko dla zwycięzcy! Udział Polaka w turnieju za granicami kraju dawał krajowi organizatorów pretekst do ogłoszenia święta narodowego. A ponieważ zwyciężał tylko Zawisza, więc tym bardziej uroczyste było święto. Zbroje, konie i broń osób pokonanych również przechodziły na rzecz zwycięzcy. Zawisza gromadził "fanty", potem je sprzedawał i tak gromadził fortunę.
W roku 1424 Zawisza należał już do najbogatszych ludzi w Polsce, a zawdzięczał to wyłącznie sprawności fizycznej. Mógł sobie pozwolić na przykład na wydanie superuczty dla tysiąca gości, którzy zjechali na koronację królowej Zofii, czwartej żony Władysława Jagiełły. Był między innymi właścicielem Rożnowa nad Dunajcem, na co składał się zamek warowny i kilkanaście wsi. Miał też nieco większy majątek na Rusi w dorzeczu Dniestru. W sumie 31 wsi i 3 zamki z basztami, fosami, mostami zwodzonymi, ze stajniami, magazynami, domami dla licznej służby i garnizonami gwardii przybocznej.
W roku 1428 król Zygmunt Luksemburczyk zorganizował krucjatę przeciw Turcji. Miało być 60 tysięcy wojska, przybyło tylko 15 tysięcy, a wśród nich Zawisza Czarny.
Niestety, przewaga liczebna Turków sprawiła, że krucjata poniosła fiasko. Zawisza osłaniał odwrót wojsk europejskich. Odmówił skorzystania z propozycji szybkiej ucieczki łodzią, bo - jak oświadczył wysłannikowi króla nie zmieściłaby się w niej cała jego drużyna.
Zginął otoczony ze wszystkich stron, bez szansy na jakąkolwiek rycerską walkę.
Herb Sulima
[...] Po raz wtóry zadudniła ziemia. ale teraz pędził Zawisza z takim rozmachem, iż zdawało się, że wisi z koniem w powietrzu. Z miejsca ruszył galopem, pochylony w siodle. W sam środek tarczy Aragończyka, pomiędzy cztery gwoździe, ugodziła kopia, a jednocześnie ogier uderzył z taką siłą w łeb przeciwnika, że się rumak andaluzyjski zatoczył jak pijany.
Zachwiał się Jan Aragoński, przechylił się w tył. Dokoła pobladły śniade twarze południowców, oczy zamigotały błyskiem niespokojnym.
Zrozumieli francuscy i hiszpańscy rycerze, że ten, którego lekceważyli, dorównywał zręcznością Aragończykowi, a przewyższał go siłą. I zatrwożyły się serca ich ,albowiem przygasłaby sława kołyski rycerstwa, gdyby najgodniejszy dziedzic starodawnych tradycji uległ sprawności przybysza ze stron dalekich.
Tysiące spojrzeń błagalnych, zagrzewających, osnuły postać Jana Aragońskiego: - Zbierz wszystkie siły, całe doświadczenie rycerskie i upokorz tego zuchwalca, który śmie sięgać po wieniec na ziemi pierwszych krzyżowców. Nie o ciebie, nie o twoją sławę dziś idzie, lecz o cześć rycerstwa zachodniego chrześcijaństwa... Niepotrzebnie przypominały Janowi Aragońskiemu błagalne spojrzenia widzów, że potyka się dziś o honor ziomków, zrozumiał to sam, doznawszy na sobie siły strasznego przeciwnika. Odsunął kratę hełmu, kazał sobie podać puchar wina i wychylił go duszkiem. Z mściwą nienawiścią spoglądał spod czoła na Zawiszę i wybierał starannie kopię.
A Zawisza pochylił się znów nad karkiem konia i rozmawiał długo ze swoim wiernym towarzyszem.
Ogier słuchał, potem zarżał głośnie, bijąc kopytami o ziemię. Giermkowie tymczasem badali po raz wtóry z wielka uwagą popręg, strzemiona, zasuwy i rzemyki zbroi.
Zawisza spojrzał przed siebie. Jan Aragoński był już gotów.
- Ruszaj! - krzyknął Zawisza na ogiera i szedł znów z miejsca jakby wichry przypięły koniowi skrzydła do nóg stalowych. Przez kilka chwil było widać tylko dwa tumany kurzu zbliżające się ku sobie, potem rozległ się brzęk trzaskającej stali, potem błysnęło coś w powietrzu nad łbami koni...
Zawisza trzymał w objęciach Aragończyka, uniósł go w górę i cisnął o ziemię...
Zawisza uderzył przeciwnika kopią pod brodę, w spinkę łącząca hełm z napierśnikiem, z taką potęgą, iż zdruzgotał stalowe wiązanie. Odurzonego niespodziewanym ciosem Araagończyka porwał w ramiona i wyrzucił z siodła. A jego ogier runął opancerzonym łbem na pierś andaluzyjskiego rumaka i rozwalił srebrną blachę jak deskę zmurszałą.
Zdawało się, że ziemia jęknęła jak chory człowiek. To nie ziemia skarżyła się. Zdeptana sława kołyski rycerstwa płakała w tysiącach serc zawstydzonych widzów. Jan Aragoński leżał w prochu, a jego piersi dotykało kolano obcego przybysza.
Zatrzepotały w powietrzu jasne, radosne dźwięki fanfary, zwiastujące czterem stronom świata zwycięstwo Zawiszy.
[...]Odsunąwszy kratę hełmu podszedł Zawisza do głównej trybuny.
-Dziękuję waszej miłości w imieniu rycerstwa Świętego Państwa Rzymskiego - rzekł cesarz Zygmunt - dziękuję za honor, jaki spada z łaski na mój dwór.
I zdjąwszy z szyi własny łańcuch rycerski ozdobił nim Zawiszę.
Dźwięki fanfary trzepotały znów w powietrzu, jasne, radosne, głosząc czterem stronom świata chwałę zwycięzcy, a Zawisza opuszczał wolnym krokiem pola zaszczytne.
St.Aleksandrzak, Marian Wadecki-"Przez stulecia" - "Opowiadania z historii Polski, Warszawa 1970
(...)
Krótka notatka, bo też wiadomości rzeczowe o Zawiszy Czarnym przetrwały arcyskąpe - zebrano je z przekazów jakie na jego temat podali jemu współcześni.
Pełne nazwisko naszego bohatera brzmi: Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima. Zawisza - imię to w wieku XIV i XV było dość powszechne. Przydomek "Czarny" z racji wyglądu osobistego w owych czasach często - z braku nazwisk - był nadawany. Rodzina Zawiszy musiała być ciemnowłosa i ciemnolica, skoro rodzonego brata Zawiszy zwano Piotr Kruczek.
Wieś rodzinna Sulimczyka - Garbów leży ok. 10 km od Sandomierza w dolinie rzeki Dwikozy - parafia Góry Wysokie. Najbliższe miasteczko to Zawichost.
O rodzinie Zawiszy wiemy niewiele. Według herbarza Adama Bonieckiego, nieznany z imienia właściciel Garbowa w pierwszej połowie wieku XIV ożenił się z córką Marcina z Opatkowic i Grodziny (dziś Grudzyna) w powiecie księskim pod Krakowem. Z małżeństwa tego było dwóch synów Mikołaj i Marcisz oraz córka Elżbieta.
Mikołaj wziął po ojcu Garbów, Marcisz po matce Grodzinę. Elżbieta wyszła za mąż za wojewodę mazowieckiego Andrzeja Ciołka. (Ich syn Stanisław był głośnym poetą owych czasów - pracował od 1400 r. w kancelarii królewskiej na Wawelu, był posłem zręcznym w formułowaniu dokumentów).
Mikołaj z Garbowa to właśnie ojciec Zawiszy. Był on kasztelanem konarskosieradzkim. Urząd taki istniał w trzech województwach, a kasztelani konarscy obok właściwych kasztelanów pełnili funkcję uboczną - zajmowali się hodowlą koni. Matka Zawiszy nosiła imię Dorota. Małżeństwo to miało trzech synów: Zawiszę, Jana zwanego Farurejem i Piotra Kruczka.
Ojciec Zawiszy, Mikołaj z Garbowa, nie był szlachcicem ubogim - w XIV w. Garbów miał 50 łanów ziemi, sporo, niemniej niewiele w porównaniu do Melsztyńskich, Tarnowskich, czy Kmitów. Panowie z Garbowa pieczętowali się herbem Sulima. Był to orzeł czarny na żółtym polu, a pod nim trzy kamienie w polu czerwonym.
Ojciec Zawiszy zmarł około roku 1391. W roku 1400 - Dorota - matka Zawiszy zrzekła się wszelkich praw majątkowych, posagowych po mężu na rzecz synów. Widocznie w tym czasie byli oni już dorośli.
Przypuszcza się, że Zawisza urodził się między 1370 a 1375 r. W Krakowie zjawił się tuż po roku 1390 - może za protekcją któregoś z możnych sandomierzan, zajmujących w tym czasie główne urzędy na Wawelu, który w owych latach był ośrodkiem wielkiej gry dyplomatycznej. W 1396 r. królowa Jadwiga i Władysław Jagiełło przyjmowali hołd lenny Mircei - hospodara wołoskiego. Trwały pertraktacje z Zygmuntem Luksemburczykiem o zrzeczenie się przezeń pretensji do Rusi Halicko-Włodzimierskiej, którą królowa Jadwiga sama w 1387 r. przywróciła Polsce. Na Wawelu wydawano uczty, organizowano turnieje rycerskie. Na jednym z nich Zawisza otrzymał pas i ostrogi rycerskie.
Można przypuszczać, że Zawisza - nie najbiedniejszy przecież z domu - jakieś wykształcenie wraz z braćmi odebrał - bo sztuka pisania i czytania, ani znajomość łaciny nie była mu obca. Jego późniejszy udział w życiu politycznym dowodnie o tym świadczy. Znał z całą pewnością język niemiecki, a węgierskiego nauczył się w późniejszej praktyce życiowej. Wawel zaś - dwór królewski - był dla Zawiszy szkołą obywatelską, szkołą patriotyzmu, co znalazło odbicie w późniejszych jego poczynaniach jako reprezentanta Jagiełły.
Żona Zawiszy Czarnego - Barbara herbu Pilawa - była bratanicą biskupa krakowskiego Piotra Wysza. Rodzina ta pochodziła z Radolina w Wielkopolsce, nie była zbyt znaną. Biskup Piotr Wysz szedł w latach 1393-97 wielkimi krokami ku karierze, tak kościelnej jak i politycznej. Był człowiekiem zamożnym - biskupstwo krakowskie przynosiło dochody większe jemu niż naonczas miał z niego sam król.
Małżeństwo Zawiszy, zawarte najpóźniej w 1397 r., było małżeństwem przypuszcza się z rozsądku. Rycerz, którego głównym walorem było sprawne władanie mieczem i kopią - musiał się wesprzeć znacznym posagiem. Bycie rycerzem blisko dworu królewskiego było kosztowne. Zbroja, koń rycerski, siodło, klejnoty, ozdoby, utrzymanie giermka, łucznika, najmniejszy orszak rycerski - wymagały sporych sum.
Arcybiskup krakowski nie zgodziłby się na małżeństwo bratanicy ze zwykłym rycerzem - musiał Zawisza w chwili małżeństwa być już kimś znacznym, a przynajmniej rokującym wiele nadziei na przyszłość.
Pierwsza informacja u Długosza o Zawiszy pochodzi z 1403 r. Wyjednał on wtedy u króla Władysława Jagiełły zwolnienie z więzienia niejakiego Jana Rogali. Także w roku 1403 pojawi się w dokumentach imię Zawiszy Czarnego. Wiemy z nich, że na prośbę Zawiszy król węgierski Zygmunt Luksemburski zwolnił kilku szlachciców polskich, którzy od wielu lat siedzieli w więzieniu u niego za jakieś nadgraniczne wykroczenia.
Jeżeli królowie przychylali się do próśb Zawiszy, to znak że był już kimś znacznym. A na to trzeba było zasługi poważnej, by królowie świadczyli mu uprzejmości.
Zetknięcie się Zygmunta Luksemburczyka z głośnym rycerzem polskim musiało chyba nastąpić w okolicznościach, które od razu zwróciły na niego uwagę. Mógł to być turniej na cześć przebywającego w Krakowie Zygmunta, z którego osobą większość historyków łączy karierę Zawiszy Czarnego. Zygmunt widział chętnie w swoim otoczeniu ludzi w jakimś kierunku wybitnych, bo podnosili blask jego dworu, a sławą swego imienia wzmacniali jego autorytet niezbyt udanego wodza, ale za to niesłychanie giętkiego człowieka.
Król węgierski, choć Niemiec z pochodzenia, dla współczesnych mu Polaków był przede wszystkim królem zaprzyjaźnionego od dawna kraju. Łączyła Polskę z Węgrami tradycyjna przyjaźń dworów, klas wyższych i przedstawicieli kupiectwa.
Dla Zawiszy Czarnego pobyt na dworze Luksemburczyka, ciągle wojującego, był okazją do rycerskiej przygody w Polsce rzadziej się trafiającej. Być może też Zawisza był człowiekiem króla Władysław Jagiełły na węgierskim dworze, co zdają się potwierdzać późniejsze przesłanki. (Król polski miał swoich ludzi w Malborku - u Krzyżaków pokojowiec Ulricha von Jungingena był w służbie Jagiełły, a w bitwie grunwaldzkiej król posługiwał się krzyżackimi mapami).
Zawisza nie został na Węgrzech obdarowany przez Zygmunta żadnym ze skonfiskowanych majątków odebranych opornym królowi węgierskiemu magnatom. Zygmunt skrupulatnie w aktach nadania ziemi wymieniał zasługi obdarowywanego, a były to zwykle udziały w represjach przeciwko opozycji. Żadnego takiego aktu na rzecz Zawiszy nie wydano.
Zawisza Czarny nie brał udziału w bitwie z Turkami pod Nikopolem, w której Turcy w 1396 r. zadali Zygmuntowi klęskę, a w której udział brało wielu polskich rycerzy wymienionych przez Długosza. Nasz dziejopis nie wspomniał nic ani o Zawiszy Czarnym, ani o Janie Farureju, który zawsze bratu w wyprawach towarzyszył.
Matką królowej Marii - żony Zygmunta Luksemburczyka, była księżniczka bośniacka Elżbieta. Po jej śmierci Luksemburczyk pragnął zawładnąć Bośnią, choć Bośnia go nie chciała. W wiekach średnich najłatwiej było czynić wszelką nieprawość pod pozorem walki o wiarę. Zygmunt Luksemburczyk chcąc zemścić się na Bośni zdołał nakłonić papieża Grzegorza XII by ogłosił krucjatę przeciwko Turkom, napadającym południowo-wschodnie ziemie Europy. W 1408 r. ruszył na Bośnię i Serbię. Na tę wyprawę pod pozorem obrony chrześcijaństwa zdołał zwerbować wielu rycerzy polskich, wśród nich Zawiszę Czarnego i Jana Farureja.
Dlaczego tylu wybitnych rycerzy polskich zgromadziło się pod sztandarami króla węgierskiego? Wydaje się, że po prostu zostali przez Luksemburczyka wprowadzeni w błąd. Zygmunt Luksemburczyk zdołał im wmówić, iż idą przeciw wrogom wiary, a walka z innowiercami była sposobem zapracowania sobie na klucze do nieba. Tymczasem w rzeczywistości Zygmunt mścił się na Bośni, którą rzucił przed sobą na kolana. Po tej wyprawie król węgierski ustanowił w grudniu 1409 r. Order Smoka. Wśród dwudziestu czterech zaszczyconych tym nowym orderem z Polaków rycerzy - nikt go nie otrzymał, prócz Ścibora, ale to już inna sprawa.
Nadszedł czas przygotowań do walnej rozprawy z Krzyżakami. Zygmunt Luksemburczyk zawarł sojusz z Zakonem, a za zawrotne sumy od nich otrzymane (30 tys. guldenów) podjął się uderzyć na Polskę od południa. Nie ma wątpliwości, że król polski doskonale orientował się w dwulicowej polityce Zygmunta i miał na jego poczynania baczne oko. A może tymi oczyma był Zawisza Czarny? Bo na jakiej podstawie Długosz przytaczałby wtedy opinię o nim jako pierwszym rycerzu chrześcijaństwa.
Rok 1410. Na wiosnę zaplanowano zjazd w Kieżmarku na Słowacji króla węgierskiego z Jagiełłą i kniaziem Witoldem. Była jeszcze nadzieja, że uda się w trakcie tego spotkania zerwać nici wiążące Luksemburczyka z Krzyżakami. Jagiełło jednak do Kieżmarku nie dojechał. Ktoś musiał ostrzec króla o zamierzonym nań zamachu, skoro przybywszy do Sącza dalej ku Słowacji nie pojechał i do Krakowa zawrócił.
Książę Witold udał się do Kieżmarku z żoną, księżną Anną i przewspaniałymi darami. Król Zygmunt dary przyjął, ale swoją grę przeciwko Jagielle prowadził. Namawiał Witolda do oderwania Litwy od Korony. Witold nie połknął przynęty, czego niemal nie przepłacił życiem. Urządzono na niego w Kieżmarku zamach. "Gościnny" król węgierski udał, że o niczym nic nie wiedział, a uciekającego ku granicy z Polską księcia Witolda gonił, aby go pożegnać jak głosił.
Pod datą 4 marca 1410 r. znajdujemy wzmiankę o Zawiszy, że przebywa w Nowym Korczynie, gdzie spotkał się z królem Władysławem Jagiełłą, Zbigniewem z Brzezia i podkanclerzem. Treści rozmów nie znamy, ale rzecz dziwna, choć nie jadał posiłków na zamku z rachunków wynika, że kupowano dla niego żywność. Bardzo prawdopodobne, że przebywał tu w tajemnicy przed kimś, może przed posłem Zygmunta Luksemburczyka?
Długosz wspomina, iż "podówczas na dworze Zygmunta przebywali zaciągnięci na jego służbę rycerze polscy Tomasz Skalski h. Róża, Wojciech Malski h. Habdank, Bolesław Puchała h. Cieniawa, Zawisza Czarny i Jan Farurej h. Sulima, bracia rodzeni. Ci dowiedziawszy się, że król polski ich pan rzeczywisty Władysław zamierzył wyprawę przeciw Krzyżakom, za zezwoleniem króla Zygmunta, który ich hojnymi darami i obietnicami chciał odwieść od zamiaru i przy sobie zatrzymać, porzuciwszy na Węgrzech wszystkie dobra i majątki od króla uzyskane wzgardziwszy jego łaskami i szczodrymi obietnicami, opuścili go i przybyli do Władysława króla polskiego, aby z nim walczyć przeciw Krzyżakom i wszelkim jego nieprzyjaciołom".
Na wieść o wojnie Jagiełły z Krzyżakami wracali polscy rycerze zewsząd, "choćby Janusz Grzymalita - mąż sławny - jak Marcin Bielski podaje - z Hiszpani jej przyjechał, a miernie tam sobie z Saraceny poczynał".
Pod Grunwaldem wśród dwudziestu siedmiu fundatorów własnych chorągwi nie ma Zawiszy Czarnego ani jego brata. Nie było ich też wśród dowódców chorągwi, ani wśród członków rady wojennej. Nie byli więc tak bogaci jak inni rycerze - mogli ojczyźnie ofiarować tylko siebie.
Zawisza Czarny i jego brat Jan byli przed wielką chorągwią królewską z białym orłem na czerwonym polu, którą niósł chorąży krakowski Marcisz z Wrocimowic byli w grupie znakomitych rycerzy jako jej osłona. Był to tak zwany huf przedchoragiewny.
Na dzień przed bitwą grunwaldzką Ścibor ze Ściborzyc zdążył wręczyć królowi polskiemu wypowiedzenie wojny ze strony Zygmunta Luksemburczyka - tak to Zygmunt dotrzymał przymierza z Polską. Ścibor ze Ściborzyc z grunwaldzkich pół gnał okrężną drogą przez Czechy do swego mocodawcy, który polecił mu natychmiast wszcząć wojnę na południowej granicy Polski. Istotnie, Ścibor uderzył w imieniu Luksemburczyka na ziemię sądecką, spalił Stary Sącz, zagrabił co się dało i umknął do Bardiowa. Tu dopędziły go chorągwie polskie i zdobycz odebrały.
Po zwycięstwie nad Krzyżakami pod Grunwaldem 10 października wojska polskie walczyły pod Koronowem, w której to bitwie walczył Zawisza Czarny, a dzielnością odznaczył się jego brat Jan Farurej. W marcu 1411 r. poselstwo polskie ustaliło z wysłannikami Zygmunta Luksemburczyka, który był rozjemcą w sporze polsko - krzyżackim, warunki rozejmu.
Zawisza Czarny doprowadził do spotkania Jagiełły i Luksemburczyka w roku 1412 w Lubowli. Rolą Zawiszy było przekazywanie do tego czasu propozycji obu stron dyplomatom prowadzącym rokowania. Król polski z rycerstwem byli przyjmowani w Lubowli z rzadko spotykanym przepychem i ceremoniałem. Po ułożeniu tam warunków pokoju, wszyscy udali się najpierw do Koszyc, gdzie nastąpiła uroczysta część wizyty, potem przez Tokaj i Debreczyn do Wielkiego Waradynu. Jagiełło przybył tam w pielgrzymce do grobu św. Władysława. Stamtąd udał się do Budy.
W Budzie spotkało się wtedy trzech królów: Jagiełło, Zygmunt i bośniacki Twartko II, czternastu panujących książąt, dwudziestu hrabiów, legat papieski, trzech arcybiskupów, jedenastu biskupów oraz tysiąc pięciuset rycerzy, którym towarzyszyło trzy tysiące giermków. Zjechali przedstawiciele siedemnastu krajów, nawet posłowie tureccy i chana tatarskiego. Na przedmieściach rozlokowano 40 tysięcy koni.
Układ w Lubowli ułożony przez wybitnych prawników polskich zawierał potwierdzenie przez Zygmunta Luksemburczyka pokoju toruńskiego, zawartego z Zakonem 11 lutego 1411 r. oraz nowy ważny punkt (zresztą tajny), w którym król węgierski zobowiązywał się pomagać Polsce w odzyskaniu Pomorza.
Za tymi poczynaniami Zygmunta krył się brak pieniędzy. Wobec tego za kontrybucję wojenną otrzymaną przez Jagiełłę od Krzyżaków - za 37 tys. kóp groszy praskich - Zygmunt zastawił królowi polskiemu 16 miast spiskich.
Na cześć polskich gości urządzono w budziańskim zamku turniej rycerski. Brali w nim udział i Zawisza Czarny i jego brat Farurej, Dobko z Oleśnicy, Powała z Tczewa i inni. Długosz przytacza, że Polacy pierwsi wstępowali w szranki i ostatni schodzili z pola rycerskiej walki.
Lata 1413-1414 zbiegły Zawiszy na kilkakrotnych podróżach do Zygmunta na Węgry, potem w sprawie werbunku wojsk najemnych w Czechach i na Morawach dla przygotowywanej znów przeciw Krzyżakom wyprawie.
W 1414 r. wybuchła tzw. wojna głodowa z Zakonem. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem wypowiadał wojnę nie tylko panujący, lecz i co znaczniejsi dostojnicy w stosunku do pogan. W pracy tej towarzyszyli mu pozostali członkowie polskiej państwowi oraz głośni rycerze. Wielki mistrz krzyżacki otrzymał w dniu 18 lipca 1414 r. wśród wielu takich listów z wypowiedzeniem wojny także list od Zawiszy Czarnego.
Zawisza otrzymał w listopadzie 1414 r. od króla Jagiełły dotację 800 grzywien na wsi Borowicze w powiecie pilzieńskim. A pieniądze te były mu bardzo potrzebne, bo sławny rycerz powołany został jako jeden z dwóch posłów króla - co było dowodem łaski królewskiej - na sobór powszechny w Konstancji. Sobór ten miał do załatwienia wiele spornych spraw, do których należały: likwidacja wielkiej schizmy, sprawa Jana Husa, kwestia najwyższej władzy w Kościele. Zwraca uwagę, że w delegacji polskiej było wielu prawników, bo też sprawa między Polską a Zakonem, którą w Konstancji miano załatwić należała do rzędu prawnych.
Delegacja polska na sobór otrzymała od Jagiełły pełnomocnictwa w Bieczu na początku listopada 1414 r. W Niepołomicach została oficjalnie pożegnana; do Konstancji dotarła 29 listopada. Przewodniczył jej biskup gnieźnieński Mikołaj Trąba, który w Konstancji został prymasem Polski. W jej skład wchodził biskup płocki, biskup poznański, rektor krakowskiej akademii Paweł Włodkowic, który odegrał główną rolę w sprawie polskiej na soborze, oraz dwaj panowie świeccy: kasztelan kaliski Jan z Tuliszkowa i Zawisza Czarny. Byli oni oficjalnymi posłami Królestwa Polskiego. Z delegacją polską jechał też opat cystersów z Mogiły i Piotr Chrostowski siostrzeniec możnych Szafrańców z Pieskowej Skały jako kronikarz sprawozdawca. W dniu przyjazdu i w chwilach na soborze dla Polski ważnych delegacja przekraczała 500 osób. Nigdy jeszcze na żadnym soborze czy zjeździe Polacy nie występowali tak licznie i tak okazale. W Konstancji budzili sensację. Byli zbrojni i strojni, zaopatrzeni w klejnoty, piękną broń, urodziwe wierzchowce, jednakowo ubrani w purpurowe płaszcze i czarne kapelusze. Przy wjeździe do miasta arcybiskup sypał złotem.
Pytanie jak prezentował się Zawisza Czarny na tle polskiej delegacji? Niewątpliwie musiał prowadzić ze sobą znaczny orszak skoro miał sekretarza. Z pieniędzmi też nie musiało być źle - gdy inni zapożyczali się, bądź przed soborem, bądź w samej Konstancji - Zawisza nie tylko długów nie robił, lecz sam jeszcze innych ratował w potrzebie. W Konstancji Zawisza wraz ze swymi ludźmi zamieszkał w domu Conrada Ruhena przy ulicy Św. Piotra.
Kręte są drogi dyplomacji. Delegacja polska na sobór przybyła później niż Krzyżacy, którzy rozwinęli zaraz oszczerczą działalność przeciw Polsce. Na oszczerstwa krzyżackie delegacja polska odpowiedziała natychmiast: w miejscach uczęszczanych rozlepiano plakaty demaskujące pozę i obłudę Zakonu; na plakatach widniał podpis Zawiszy Czarnego.
Paweł Włodkowic był głównym twórcą traktatu O władzy papieskiej i cesarskiej delegacji, których rolą było także nawiązywanie kontaktów z przedstawicielami innych narodów, głównie z Francuzami - jako że Włochów mieli za sobą - i z Anglikami, by zyskać sprzymierzeńców przeciw krzyżackim machinacjom. Odpowiedzią soboru na ten traktat był list wystosowany pod koniec lipca 1415 r. do Władysława Jagiełły z podziękowaniem za wysiłki czynione dla szerzenia chrześcijaństwa, a także i za to, iż tak znamienitych przysłał prałatów i tak dzielnych rycerzy, ozdobę całego soboru.
Wczesną jesienią 1415 r. Zygmunt Luksemburczyk wybrał się do papieża awiniońskiego Benedykta XIII, aby skłonić go do zrzeczenia się tronu papieskiego. Rycerze polscy - między nimi i Zawisza Czarny - byli w tej delegacji. Do papieża, aragończyka z urodzenia, cesarz nie dotarł, bo ten schronił się w górskiej twierdzy i do końca w niej przebywał, tronu papieskiego się nie zrzekając. Natomiast spotkał się Zygmunt Luksemburski z królem Aragonii - Ferdynandem Sprawiedliwym. Spotkanie w Perpignan miało bogatą oprawę: uczty, pochody, a zwłaszcza turnieje rycerskie modą ówczesną go uświetniały. Tu właśnie Zawisza Czarny spotkał się z najprzedniejszym rycerzem zachodniej Europy Janem z Aragonii, który pragnął zmierzyć się z Polakiem cieszącym się sławą niezwyciężonego w turniejach.
Jaki przebieg miał turniej rycerski z udziałem Zawiszy i Jana? Przede wszystkim trwał on wiele dni. W tym czasie spotykali się najprzedniejsi rycerze z obu stron. Wszyscy jednak oczekiwali starcia Aragończyka z Zawiszą. Gdy ta chwila nadeszła Zawisza miał jednym uderzeniem kopii wyrzucić z siodła sławnego przeciwnika. Tego się nikt nie spodziewał - dary przygotowane dla Jana z Aragonii wraz z pióropuszem, główną nagrodą turnieju - otrzymał Zawisza - został najsławniejszym rycerzem Europy owych czasów. Otrzymując swoją nagrodę miał rzec: "Przysięgam Bogu, Pannie Marii, że strzec będę zawsze i wszędzie czci i honoru swego króla i pana oraz czci i honoru swojej ojczyzny".
W okresie trwania soboru - pomiędzy Francją i Anglią toczyła się wojna. Zygmunt Luksemburczyk zaofiarował się na mediatora, a król francuski propozycję tę przyjął. Mediator pod koniec 1415 r. przybył do Paryża, a z nim panowie polscy. Ale zbliżał się koniec rozejmu polsko-krzyżackiego zawartego po tzw. wojnie głodowej w 1414 r. Ponieważ i panowie polscy i Krzyżacy byli w Zygmuntowym orszaku, tutaj w Paryżu w dniu 6 kwietnia 1416 r., przedłużono rozejm do 5 lipca 1417 r. Ze strony polskiej akt ten podpisał Mikołaj Trąba - arcybiskup i obaj panowie świeccy - Zawisza Czarny i Janusz z Tuliszkowa.
Z Paryża Zygmunt Luksemburczyk udał się do Anglii, pytanie czy wraz z nim pojechał też Zawisza Czarny?
W Alpach tyrolskich, na przełęczy zwanej Arlberg, już od 1385 r. istniało schronisko, bractwo św. Krzysztofa. Podróżni wdzięczni za pomoc lub ze względów filantropijnych składali sumki pieniężne i wpisywali się do księgi brackiej. W księdze tej znaleźli się członkowie delegacji polskiej na sobór w Konstancji, a wśród nich i Zawisza Czarny. Historycy przypuszczają, że pobyt w Arlbergu mógł wypaść w drugiej połowie 1416 r., o ile rycerze polscy nie pojechali do Anglii z Zygmuntem, albo co jest bardziej prawdopodobne, po powrocie stamtąd, w pierwszej połowie 1417 r.
Kończył się trzeci rok obrad soborowych, gdy wreszcie rozpoczęto przygotowania do wyboru papieża. Jak dotąd prawo wyboru mieli tylko kardynałowie, tu jednak w Konstancji obok kardynałów prawo głosu umieli delegaci wszystkich nacji.
Spośród najprzedniejszych rycerzy powołano dwudziestu czterech "stróżów wolności i bezpieczeństwa" wyborców. Znalazło się między nimi trzech Polaków: Janusz z Tuliszkowa, Zawisza Czarny i Stanisław Merski. W dniach 9 - 11 listopada 1417 r. dwudziestu trzech kardynałów i trzydziestu członków nacji wybrało nowego papieźa. Został nim kandydat Francuzów - Włoch Oddo Colonna jako Marcin V.
Ku zdumieniu Polaków jedną z pierwszych spraw, jaką nowy papież załatwił, było potwierdzenie Zakonowi Krzyżackiemu wszystkich poprzednio uzyskanych przywilejów prawdziwych i fałszywych, które na początku soboru papież Jan XXIII unieważnił. Jednym z powodów tej decyzji było napisanie w 1416 r. przez Jana Falkenberga, za podpowiedzią krzyżacką, paszkwilu na Polskę noszącego tytuł Satyra na herezje i na nikczemność Polaków oraz króla ich Jagiełły. Paszkwil ten rozkolportowano w formie książeczki i wręczono nacjom biorącym udział w soborze.
Paszkwil ten przedyskutowany był na posiedzeniach nacji, przy czym na każde takie posiedzenie reprezentantów narodów przybywali panowie polscy, a wśród nich Zawisza, i przedstawiali polski punkt widzenia. Wynikiem zabiegów delegacji polskiej było uznanie Satyry Falkenberga za gorszącą. Autora zaś, który oszczerstw nie odwołał, aresztowano i skazano na dożywotnie więzienie.
Dzień 22 kwietnia 1418 r. - ostatni dzień soboru - zgromadził wszystkich jego uczestników. Kiedy w katedrze na ambonę wszedł dla wygłoszenia kazania pożegnalnego biskup Katanii, wówczas adwokat delegacji polskiej: Włoch Kacper z Perugii, przerwał mu i zażądał publicznego potępienia Satyry Falkenberga. Papież, dotknięty tym wystąpieniem, nakazał przerwać czytanie protestu polskiego, na co rektor Paweł Włodkowic wziął pismo z rąk Kacpra i sam zaczął je czytać. Zapowiedział też notariuszom soboru, że apelacja polska w tej sprawie publikowana i ponawiana będzie aż do skutku.
Po zakończeniu soboru 4 maja, posłowie polscy w komplecie udali się do pałacu, który w Konstancji zajmował papież, aby wręczyć mu apelację osobiście. Bramy zostały zamknięte a odźwiernemu wydano zakaz, aby odmówił wpuszczenia posłów. W tej sytuacji bramę wyważono i posłowie polscy do pałacu weszli, a papież chcąc nie chcąc przyjąć ich musiał.
9 maja 1418 r. papież wezwał do siebie pozostałych jeszcze w Konstancji przedstawicieli nacji polskiej i choć Polacy obawiali się aresztowania, stawili się przed Marcinem V. Tutaj odczytano im akt oskarżenia biskupów polskich o nieposłuszeństwo papieżowi, co groziło klątwą. Rycerze polscy Zawisza Czarny i Jan z Tuliszkowa oświadczyli wobec papieża, że podtrzymują apelację polską i będą bronić czci polskiego króla i swojej ojczyzny "gębą i ręką", czyli słowem i orężem. Sprawa skończyła się decyzją papieża - nie soboru - oceniającą pismo Falkenberga za błędne, nakazującą jego zniszczenie. Delegacja polska wyroku wysłuchała, apelacji jednak do przyszłego soboru nie wycofała. Dość chłodno wypadło pożegnanie papieża Marcina V z delegacją polską, co nie przeszkodziło Zawiszy - jak podaje kronikarz - przystrojonego przedziwnie strusimi piórami w odprowadzeniu nowo wybranego papieża w orszaku do Szafuzy.
Epilogiem tej sprawy było odwołanie przez Jana Falkenberga paszkwilu przeciwko Polsce w dniu 17 stycznia 1424 r. w obecności Marcina V, kardynałów i wielu biskupów. I choć Zawiszy przy tym nie było, nie pomniejsza to roli jaką w tej sprawie odegrał.
Polska delegacja soborowa wyjechała z Konstancji 17 maja 1418 r. 19 czerwca nastąpiło spotkanie z królem, królową i dworem. Jan Długosz podał: "[Król] wyszedłszy naprzeciw nim, razem z królową przyjmował z wielką czcią łaskawością i pociechą ze szczęśliwego powrotu", choć przecież droga sprawiedliwości przez sobór w stosunku do Krzyżaków okazała się zawodna.
Pytanie, jakie znaczenie dla Zawiszy miała jego obecność w Konstancji?
Z pewnością sam fakt, iż znalazł się jako jeden z dwóch świeckich posłów w siedmioosobowym przedstawicielstwie Polski ma już swoją wymowę. Zawisza przebywał w gronie najwybitniejszych ludzi owego czasu: władców, uczonych, polityków, rycerzy. Musiał zatem reprezentować nie tylko siłę mięśni i sprawne władanie bronią, ale i zalety umysłu. Zobaczył przy tym kawał świata i zyskał sławę pierwszego rycerza Europy, co nie przydarzyło się już żadnemu innemu Polakowi.
W środku wydarzeń soborowych musiał powrócić na krótko do kraju. Po co, nie wiadomo. Faktem jest, że Zawisza był w Polsce w 1417 r., jako że został wówczas mianowany starostą kruszwickim, co było pierwszym urzędem jakim się legitymował.
Co przyniosły Zawiszy Czarnemu następne lata?
Sławny rycerz był tam gdzie winien być człowiek wierny królowi. 1 stycznia 1418 r. papież Marcin V potwierdził przywileje krzyżackie, które pozwalały im zajmować ziemie pruskie, litewskie, żmudzkie, ruskie, inflanckie pod pozorem nawracania na chrześcijaństwo. Tenże papież osobną bullą zakazał Jagielle i Witoldowi wszelkich kroków na niekorzyść Krzyżaków i wyznaczył swoich legatów dla rozsądzenia sporu. Legaci papiescy - jak pisze Marcin Bielski - "dali się przepchać złotą szwajcą", czyli przekupić, przyznając całkowitą rację Krzyżakom, ignorując oczywiste racje Polski.
Wkrótce rycerstwo polskie ruszyło przeciwko Zakonowi. Zawiszę widzimy wówczas czynnego zarówno w mediacji dyplomatycznej jak i w obozie wojskowym. Towarzyszył on Jagielle na zjeździe z Zygmuntem Luksemburskim w Koszycach w maju 1419 r., później znajdował się z wojskiem pod Będzinem i Wkrą, a następnie obecny był na procesie we Wrocławiu w dniu 6 stycznia 1420 r.
W ciągu 1421 r. Zawisza Czarny posłował w imieniu Jagiełły do Zygmunta Luksemburskiego 11 razy. Dnia 2 stycznia 1422 r., udając się do Luksemburczyka w sprawie uwolnienia posłów czeskich (uwięzionych przez księcia Janusza Raciborskiego), w czasie rozprawy Jana Żiżki z wojskami Zygmunta pod Niemieckimi Brodami, Zawisza jako poseł dostał się do niewoli. Według legendy władca polski musiał zapłacić za zwolnienie sławnego rycerza tyle złota ile ten ważył. Ale to tylko legenda.
W nierozwiązanym drogą dyplomatyczną sporze polsko-krzyżackim, znów pozostał tylko miecz. Po Grunwaldzie, wojnie głodowej 1414 r., wojnie odwetowej 1419 r., w lipcu 1422 r. podjęta została czwarta rozpraw wojenna. Zawisza oczywiście stawał na placu boju. Tym razem, na mocy pokoju zawartym nad jeziorem Melno, Krzyżacy musieli uwzględnić przynajmniej niektóre żądania polskie. Polska uzyskała Nieszawę i parę innych miejscowości, a Litwa Żmudź.
W latach dwudziestych XV w. Zawisza ponownie wykonuje różnego rodzaje misje dyplomatyczne, między innymi w 1424 r. posłuje do Budy, by zaprosić Zygmunta Luksemburskiego na koronację czwartej żony Jagiełły - Sońki. Koronacja odbyła się 10 marca 1424 r., a następnego dnia, w sobotę, słynny rycerz zaprosił wszystkich znakomitych gości królewskiego dworu, w sumie kilkaset osób, na ucztę, którą dla nich przygotowano w domu mieszczanina krakowskiego Diwesa przy ulicy Świętego Jana.
Wiemy już, że Zawisza Czarny bywał w szerokim świecie, ale nie znamy podstawowej sprawy: odpowiedzi na pytanie gdzie mieszkał na stałe? Musiał przecież gdzieś żyć, odpoczywać, przebywać z rodziną, ze swoimi czterema synami: Stanisławem, Marcinem, Zawiszą i Janem. Przypuszcza się, że Zawisza mieszkał w Krakowie, bo posiadłości ziemskiej nie miał. W Garbowie mieszkali jego dwaj bracia. Skąd zatem czerpał dochody? Wiadomo, że otrzymane w 1414 r. od Jagiełły 800 grzywien wystarczało na magnacki niemal poziom życia, ale na zakup majętności ziemskiej nie starczało jeszcze. Dużą część dochodów Zawiszy stanowiły dary i nagrody z turniejów rycerskich. Na własność rycerza przechodziły też dostatki należące do pokonanego: zbroja, konie, broń.
Od 1419 r. Zawisza zaczyna kupować dobra ziemskie: wieś Wiewiórkę za 600 florenów, a posiadane Szymanowice zamienia z Janem z Zasowa na jego dwie wsie Zasów i Nagorzyn, przy czym dopłaca do nich 1000 grzywien. Wcześniej w 1417 r. zostaje starostą kruszwickim.
W 1420 r. Zawisza otrzymuje urząd starosty spiskiego. Jagiełło umieścił na spiskim posterunku człowieka, któremu ufał - zwłaszcza znając nieobliczalność Zygmunta Luksemburczyka. Sprawując na Spiszu władzę w imieniu króla Zawisza przebywał w Lubowli.
W 1424 r. r. Zawisza Czarny był bogatym człowiekiem, skoro stać go było na nabycie Rożnowa nad Dunajcem. Dobra rożnowskie obejmując zamek i kilkanaście wsi należały od roku 1359 do rodu Rożenów herbu Gryf. Ród ten zamieszkiwał przed rokiem 1306 ziemię szczyrzycką. W roku 1408 Małgorzata z Rożenów, żona kasztelana łęczyckiego Jana z Łękoszyna, wyprocesowała od swego stryja połowę Rożnowa jako zaległy posag, po czym sprzedała tę część arcybiskupowi gnieźnieńskiemu Mikołajowi Kurowskiemu z Kurozwęk. Po nim Rożnów objął jego bratanek Piotr, starosta sądecki. Nie utrzymał on tej fortuny i w roku 1424 zastawił swoją połowę Rożnowa za 800 grzywien Zawiszy Czarnemu. Zawarta umowa zawierała warunek, iż jeśli zastawca sumy pożyczonej do roku nie zwróci, Zawisza dopłaci 200 grzywien i zostanie właścicielem tych dóbr.
Istotnie - Zawisza został panem połowy Rożnowa oraz należących do niego wsi: Bartkowej, Górowej, Glinnika, Jedlnej (Jelnej), Posadowej, Radajowic, Załęża, Przydonicy i nieistniejącej dziś wsi Załagoszczy. Posiadłość Gródek zastawiona była także, ale i ją Zawisza wykupił dla siebie z zastawu. Do poprzednich wsi doszły: Roztoka, Brzeziny, Zalesie, Łaziska, Wiesiółka, Podole. Wcześniej, bo w roku 1423, zakupił wieś Borową, nieopodal Rożnowa. Łącznie z posiadanymi dobrami w dorzeczu Dniepru posiadał Zawisza 31 wsi.
Akt nabycia dóbr rożnowskich miał miejsce 23 lutego 1425 r. i wówczas Zawisza przeniósł się wraz z rodziną do Rożnowa, do niewielkiego strażniczego zameczku. Niestety, zamek ten nie dotrwał do naszych czasów, a jego ilustracje najwcześniejsze pochodzą z połowy XIX w.
Rafał Rożen z Kąśny, syn Piotra niegdyś właściciela zamku rożnowskiego, upomniał się Janowi Zawiszycowi - synowi Zawiszy Czarnego o zwrot zamku rożnowskiego. Połowę tegoż zastawił ojczym Rafała - Wiernek z Gabonia - w roku 1409 Michałowi z Kurozwęk - arcybiskupowi gnieźnieńskiemu za 100 grzywien. Jan Zawiszyc przyznał w roku 1449 połowę trzymanego za zastaw zamku rożnowskiego Rafałowi z Kąśny, zaznaczając, iż gotów mu oddać połowę jego murów skoro tylko otrzyma od niego zwrot owych 100 grzywien.
Zawisza nie zdołał nacieszyć się ani posiadłościami ziemskimi ani rożnowską rezydencją. Zanosiło się w 1428 r. na następną wojnę przygotowywaną przez Zygmunta Luksemburczyka przeciwko Turkom. Dlaczego Zawisza poszedł na tę wyprawę? Pewnie dlatego, że nadarzała się okazja walki z największym niebezpieczeństwem świata chrześcijańskiego. Dla takiej wojny już raz, w roku 1408, szedł pod Doboj, choć jej efektem była wyprawa przeciwko Bośni.
W początkowej fazie wyprawy przeciw Turkom wojska Zygmunta Luksemburczyka liczyły w maju 1428 r. kilkadziesiąt tysięcy. Szli rycerze z Węgier, Niemiec, z Czech, Serbii, Wołoszy. Rusinów prowadził książę Witold. Zawisza Czarny prowadził rycerzy z Polski. W tej armii były też wojska najemne z innych krajów.
Początek wyprawy był pomyślny. Flota chrześcijańska na Dunaju rozbiła Turków i uszkodziła umocnienia twierdzy Golubac (Gołębiec), która broniła wejścia w głąb terytorium zajętego przez Turków. Sułtan Murad I dość szybko przybył twierdzy na ratunek i wówczas losy wyprawy poczęły się odwracać na niekorzyść wojsk Zygmunta Luksemburczyka.
Rozpoczął on natychmiast z Turkami pertraktacje i uzyskał dość korzystne warunki wycofania się. Jego wojska miały przeprawić się na lewy brzeg Dunaju. Ale Turcy rozejmu nie dotrzymali i gdy począł się odwrót wojsk chrześcijańskich ruszyli na nie do ataku. Część wojsk przeprawiła się przez Dunaj, bardzo wielu rycerzy zostało na polu bitwy, wielu potonęło w Dunaju, poszło w niewolę. Mizerny strateg i niedołężny wódz Zygmunt Luksemburski znalazł się w niebezpieczeństwie. Uratował go wówczas Zawisza Czarny, odstępując mu wóz zaprzężony w mocne konie oraz oddział polskich rycerzy, którzy odstawili cesarza w bezpieczne miejsce. Zawisza Czarny pozostał z wojskiem na prawym brzegu Dunaju i choć cesarz przysłał po niego łódź, która nie mogła zabrać wszystkich trwających przy rycerzu, wróciła ona bez Zawiszy Czarnego.
Legendowy przekaz mówi, iż Zawisza miał oświadczyć, że "nie ma takiej łodzi, która by mogła przewieźć honor Zawiszy". Zawisza pozostał na prawym brzegu Dunaju i podjął nierówną walkę z turecką odsieczą. Kronikarz Jan Długosz zanotował: "Niebawem otoczony przez Turków, którzy wzięli go za króla lub jakiego księcia dla zbroi świecącej i połowy czarnego orła, którego miał w herbie na płaszczu zbroję okrywającym, dostał się do niewoli". Według tej relacji Długosza, jeńca prowadzono do sułtana zdjąwszy mu szyszak z głowy. W drodze dwaj żołnierze tureccy, z których każdy uznał jeńca za swoją własność, pokłócili się o swoje prawa. Jeden z nich miał ściąć głowę pojmanego. Głowę Zawiszy zaniesiono sułtanowi, ciało odarte ze zbroi pogrzebali Racowie (Serbowie).
Inni kronikarze podali, że Zygmunt Luksemburczyk jeszcze w miesiąc po bitwie nie był pewny czy Zawisza zginął. Dopiero w sierpniu 1428 r. nie było już wątpliwości, iż polski rycerz nie żyje. Powszechnie oskarżano Zygmunta Luksemburczyka o tę śmierć.
Symboliczny pogrzeb Zawiszy odbył się w Krakowie, w kościele 00. Franciszkanów, w listopadzie 1428 r. Elegię na śmierć Zawiszy Czarnego ułożył w języku łacińskim kanonik wawelski Adam Świnka, rozpoczynając ją słowami:
Arma tua fulgent, sed non hic ossa quiescunt, Divae memoriae miles, o Zawisza Niger.
W tłumaczeniu polskim tekst ten brzmi: "Lśni twój herb, ale twoje nie leżą tu kości, Zawiszo Czarny, sławy wieczystej rycerzu".
Jan Długosz charakteryzując wielkiego rycerza, napisał: "Nie tylko w tej bitwie, ale we wszystkich wyprawach okazywał się rycerzem dzielnym i znakomitym, słynął odwagą i wielkimi czynami, w których mu nikt nie dorównywał (...) imieniem Zawiszy na prawdę swych słów zaklinało się rycerstwo polskie".
Ta jego cnota, dotrzymywanie danego słowa, wysuwała się na czoło. Powszechnym było powiedzenie: Na nim ci; jak na Zawiszy, które w zmienionej formie przetrwało po dzień dzisiejszy.
Opracowanie na podstawie:
Anna Klubówna, Zawisza Czarny w historii i legendzie,
Karol Bunsch, O Zawiszy Czarnym opowieść,
Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. III s. 942; t. IX, s. 868.
Rycerstwo, w średniowiecznej Europie warstwa społeczeństwa trudniąca się służbą wojskową; wyodrębniła się w VIII w. w państwie Franków z ciężkozbrojnej jazdy opartej na stosunkach senior – wasal. Wasalem był rycerz, który w zamian za służbę otrzymywał od władcy opiekę, a także w zdecydowanej większości wypadków nadanie ziemskie – lenno.
W XI w. ukształtowała się kultura rycerska (rozkwit do XIII w.): sposoby walki, etyka – tzw. kodeks honorowy, obyczaje i obrzędowość dworska oraz związana z nimi literatura (tzw. epos rycerski). Dworski styl życia cechowało zamiłowanie do rozrywki – turnieje i polowania, kult kobiety – damy dworu, którego szczególnym przejawem była miłość dworna nie związana z małżeństwem (rycerz wybierał sobie damę serca, której dochowywał wierności i poprzez najróżniejsze próby starał się pozyskać jej względy, sławiąc jej zalety wszędzie, gdzie przebywał). Ideały rycerskie to wierność seniorowi, walka w obronie wiary, sprawiedliwości, wdów i sierot, wspaniałomyślność itd.
W XIII w. ukształtował się stan rycerski posiadający własne prawo: zobowiązanie do konnej służby wojskowej, zwolnienie z innych obciążeń na rzecz pana feudalnego (immunitet), wysokie kary za zabicie lub zranienie rycerza (główszczyzna, nawiązka); w XIII i XIV w. rycerstwo przekształciło się w szlachtę.
Z INNEJ STRONY:
Pięć wieków upłynęło, i szósty już dobrze zaawansowany, od czasów, kiedy żył i działał ten człowiek. Wiadomości rzeczowe przetrwały o nim skąpe. A mimo to żyje w pamięci narodu nie tylko jako najdzielniejszy rycerz wszech czasów, ale przede wszystkim jako wzór cnót rycerskich.
Jedna zwłaszcza cnota wysunęła się na czoło w narodowej pamięci: dotrzymywanie danego słowa, słowność rycerska jako wyraz swoiście pojętego honoru. Warto więc chyba podjąć próbę zebrania tych okruchów wiadomości, jakie na temat Zawiszy przekazali jemu współcześni.
A ponieważ jest tego zbyt mało, aby popularność naszego bohatera stała się jasna, skazani jesteśmy trochę na analogie z działalnością innych współczesnych mu ludzi, trochę zaś na hipotezy. Pełne nazwisko naszego bohatera brzmi; Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima. Dlaczego "Czarny"? na pewno wynikało to z cech fizycznych a nie jak uważali późniejsi autorzy piszący o Zawiszy, że przydomek pochodził od jego czarnej zbroi. Nie jest to prawdą. Zawisza nosił zbroje różnego koloru. Musiał być więc ciemnowłosy, a zapewne i ciemnej cery. W owych czasach bardzo często - z braku nazwiska - dla odróżnienia ludzi nadawano im przydomki od wyglądu. Mieliśmy przecież w historii Polski Leszka Białego i Leszka Czarnego.
Wieś rodzinna Zawiszy - Grabów - leży obok Sandomierza. Panowie na Garbowie pieczętowali się herbem Sulima. Był to orzeł czarny na żółtym tle, a pod nim trzy kamienie w polu czerwonym. Zawisza Czarny był synem Biernata z Grabowa. Daty urodzenia nie znamy, musiał jednak w okresie wojny Polsko-krzyżackiej być mężem znacznym, a więc dojrzałym, skoro Długosz wymienia go na pierwszym miejscu wśród najznakomitszych rycerzy polskich. Można przypuszczać, że urodził się około roku 1380 lub wcześniej. Nie znamy również daty jego małżeństwa z Barbarą, córką Piotra Rożena, Herbu Gryf, który zbudował zamek w Rożnowie i dał go Zawiszy wraz z posagiem w wysokości trzech tysięcy grzywien. Ponieważ dwaj synowie Zawiszy polegli w bitwie pod Warną w 1444 roku, można więc przypuszczać, że małżeństwo zawarł Zawisza mniej więcej w latach 1410 - 1420, prawdopodobnie po bitwie grunwaldzkiej.
W roku 1414 Zawisza jedzie na czele poselstwa polskiego na sobór do Konstancji, otwarty 2 listopada. Po jego zakończeniu udaje się w roku 1416 wraz z królem Zygmuntem do Aragonii, gdzie w Perpignano znowu bierze udział w turnieju, na którym pokonał słynnego Jana Aragońskiego. Następnie jedzie do Paryża z królem rzymskim i pozostaje tam przy nim przez pewien czas. W roku 1419 z ramienia Jagiełły posłuje do Zygmunta z prośbą o rękę Ofki, wdowy po jego bracie, Wacławie, królu czeskim. Znowu pozostaje przy Zygmuncie, zajętym walką z husytami. Po klęsce poniesionej przez niego pod Kutną Horą osłania odwrót i pojmany przy Niemieckim Brodzie przebywa jakiś czas w niewoli czeskiej. W 1422 roku spotykamy go jako posła Jagiełły w Lubiczu. W 1423 z okazji uroczystości koronacyjnych czwartej żony Jagiełły - Sonki - w Krakowie Zawisza wyprawia ucztę w domu przy ul. św. Jana dla królów rzymskiego, polskiego i duńskiego Eryka, książąt mazowieckich, śląskich, Ludwika Bawarskiego i innych dostojników. Potem wyjechał zapewne z królem Zygmuntem, gdyż widzimy go dopiero w roku 1428, walczącego z Turkami pod Gołębcem nad Dunajem, gdzie znowu osłaniał odwrót wojsk królewskich. Tam też poległ.
Zawisza Czarny z Garbowa
,,Lecz jeszcze dalej odrzuciła krzyżaków wielka chorągiew krakowska, której sam Zyndram przewodził, a na czele, między przedchorągiewnymi, szedł najstraszniejszy ze wszystkich Polaków, Zawisza Czarny herbu Sulima. Pod okropną ręką Zawiszy ginęli bitni mężowie, jakby w czarnej zbroi sama śmierć szła im naprzeciw, on zaś walczył z namarszczoną brwią i ściśniętymi nozdrzami, spokojny, uważny, jakby zwykłą odbywał robotę; czasem równo poruszał tarczą i odbijał cios, lecz każdemu błyskowi jego miecza odpowiadał krzyk straszny porażonego męża, a on nie oglądał się nawet i szedł pracując naprzód, jak czarna chmura, z której co chwila piorun wypada.''
Tak o Zawiszy Czarnym pisze Sienkiewicz, który - jak wiadomo - żył kilkaset lat po śmierci słynnego polskiego rycerza. Czy jego opis, znany nam wszystkim z ,,Krzyżaków'' jego autorstwa możemy uznać za wiarygodny? Co tak naprawdę wiemy o Zawiszy Czarnym?
,,Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy'' - mówi drugi punkt Prawa Harcerskiego, który wszyscy automatycznie rozumiemy jako obietnicę mówienia prawdy, wykonywania zawsze i wszędzie podjętych przez siebie zadań. Zawisza Czarny zaistniał w polskiej świadomości jako rycerz wzorcowy, przysłowiowy. Bez wątpienia jednak jest to postać historyczna.
Jego życie nie jest dziś niestety dokładnie opisane. Nie znamy nawet roku jego urodzenia. Spóbujmy jednak krótko opisać to, o czym wiedzą historycy.
Gdzieś w pierwszej połowie XIV wieku
Córka Marcina z Opatkowic i Grodziny wyszła za mąż za właściciela Garbowa - wsi leżącej w powiecie sandomierskim, około 10 km od samego Sandomierza. Państwo ci zapewne nie wiedzili, że ich wnuk na stałe zagości w polskiej historii.
Zajmijmy się jednak najpierw ich dziećmi: Mikołajem, Marciszem i Elżbietą. Elżbieta wyszła za mąż za Andrzeja Ciołka, późniejszego wojewodę mazowieckiego, zaś synowie podzielili się majątkiem rodziców: Mikołaj wziął Garbów, a Macisz Grodzinę. Jak łatwo się domyślić to właśnie Mikołaj jest ojcem Zawiszy, chociaż według innych źródeł ojciec Zawiszy miał na imię Biernat.
Zawisza z Garbowa herbu Sulima - tak często nazywany był Zawisza Czarny. Określenie to chyba nikogo trochę znającego historię nie dziwi. Z braku nazwisk określano ludzi dodatkowymi informacjami, np. nazwą herbu. A ponieważ Zawisza pochodził z Garbowa, a panowie na Garbowie pieczętowali się herbem Sulima, stąd Zawisza herbu Sulima.
Herb Sulima to czarny orzeł na żółtym polu (żółtym tle), pod którym znajdowały się trzy kamienie na polu czerwonym. Zawisza często od nazwy herbu zawny jest również Sulimczykiem.
Powszechnie uważa się, że nazwa ta pochodziła od koloru jego zbroi (tak też pisał o nim Sienkiewicz w cytowanym na wstępie tekście). Zawisza miał ponoć korzystać tylko ze zbroi czarnych, co przydawało mu i grozy i tajemniczości. Czy jest to prawda? Mamy świadectwa, które opisują, że na soborze w Konstancji Zawisza w czasie uroczystości wystąpił strojnie, bardzo barwnie przybrany w pióra, a w czasie swej ostatniej bitwy pod Gołąbcem miał na sobie zbroję błyszczącą.
Przydomek Czarny należy przypisywać raczej czarnym włosom Zawiszy i być może jego ciemnej cerze. Musiały to być cechy rodzinne, gdyż jeden z dwóch braci Zawiszy - Piotr - otrzymał przydomek Kruczek, czyli ,,czarny'', a drugi - Jan - zwany był Farurejem, czyli ,,Egipcjaninem''.
Tak naprawdę to mimo, iż o Zawiszy słyszał chyba każdy Polak
Niewiele wiemy o jego życiu.
Niewiele wiemy o młodości i dzieciństwie Zawiszy - możemy jedynie przypuszczać, że nie różniło się ono wiele od innych w owych czasach. Płynęło więc zapewne na szkoleniu - głównie we władaniu bronią - nauce, polowaniach, jeździe konnej.
Wiemy jednak, że już jako dorosły (prawdopodobnie ok. 1397 roku) poślubił bratanicę biskupa krakowskiego Piotra Wysza, wywodzącego się z Radoliny w powiecie konińskim - Barbarę. Prawdopodobnie było to małżeństwo z rozsądku - posag panny młodej pozwalał na utrzymanie drogiego rycerskiego ekwipunku. Najmniejszy orszak rycerski na wojnę, tak zwana kopia, musiał liczyć trzech wojowników i przynajmniej cztery konie - wszystko na koszt rycerza.
Jeżeli policzymy, że roczny dochód z Garbowa nie przekraczał 100 grzywien (czynsz chłopski z jednego łanu wynosił najwyżej dwie grzywny), koń rycerski potrafił kosztować 10, zbroja - 7, hełm - 4 a pas - 6 grzywien, to chyba można przestać się dziwić panującemu wówczas zwyczajowi zawierania małżeństw na zasadzie łączenia majątków.
Co robił Zawisza Czarny w późniejszych czasach - nie wiemy. Na pewno trafił na Węgry,
Na dwór Zygmunta Luksemburczyka,
który po dość zawiłej rozgrywce ostatecznie sięgnął po koronę węgierską. Ożywione stosunki polsko-węgierskie trwały już wtedy od stu lat, więc pojawienie się Zawiszy Czarnego na węgierskim dworze to nic dziwnego. Jego długi pobyt na dworze Luksemburczyka pozwala nam podejrzewać, że Zawisza Czarny znał język węgierski.
Zygmunt do świętych jednak nie należał. W 1408 roku wyruszył przeciwko Bośni, która wypowiedziała mu wierność i posłuszeństwo. Użył przy tym sprytnego fortelu przekonując papieża Grzegorza XII, że jest to wojna za wiarę - kolejna wyprawa krzyżowa; tym razem przeciwko wyznawcom obrządku wschodniego. Wśród rycerzy Zygmunta Luksemburczyka Długosz wymienia i Zawiszę Czarnego.
Jak to się stało, że Zawisza walczył przeciwko chrześcijanom prawosławnym, których nawet w Polsce nie brakowało? Być może został wprowadzony w błąd, myśląc, że wyprawa krzyżowa będzie walką z Turkami? Niestety możemy tylko fantazjować.
Na pewno jednak z początkiem 1410 roku wraz z innymi polskimi rycerzami opuścił dwór Zygmunta Luksemburczyka i wrócił do Polski, gdzie szykowano się do walki z krzyżakami. Gdy 15 lipca 1410 roku wojska polskie i krzyżackie stanęły na przeciw siebie, Zawisza Czarny z bratem Janem Farurejem i innymi znakomitymi rycerzami stanął jako osłona wielkiej chorągwi królewskiej z orłem białym w czerwonym polu. Był to tak zwany huf przedchorągiewny. Prawdopodobnie Zawisza Czarny wezwany na naradę przez Władysława Jagiełłę był świadkiem prowokacyjnego krzyżackiego poselstwa, które przybyło z dwoma obnażonymi mieczami.
Jaki był los bitwy pod Grunwaldem nie trzeba chyba nikomu przypominać. Trzeba natomiast powiedzieć, że Zygmunt Luksemburczyk, mimo że obowiązywało go zawarte w 1397 roku szesnastoletnie przymierze z Jagiełłą, za pośrednictwem swego zausznika Ścibora ze Ściborzyc w przeddzień grunwaldzkiej bitwy wypowiedział Polakom wojnę! To się nazywa sprzymierzeniec. Jagiełło więc rozwiązując sprawę krzyżacką zmuszony był jednak równocześnie uważać na swą południową granicę, gdzie niespodziewanie pojawił się nowy wróg. Aby uniknąć nowej wojny, wysłał do Budy Zawiszę Czarnego z propozycją pokoju. Rozmiar zwycięstwa pod Grunwaldem prawdopodobnie spowodował, że propozycja ta została podjęta dość skwapliwie. Teraz Zawisza miał za zadanie doprowadzić do spotkania obu królów. I z tego zadania wywiązał się doskonale - obaj monarchowie spotkali się w Lubowli na Spiszu. Lata 1413 i 1414 spędził Zawisza na wielu podróżach jako wysłannik polskiego króla. Gdy 18 lipca 1414 ponownie rozpocząto walki z krzyżakami, wśród listów wypowidajacych wielkiemu mistrzowi krzyżackiemu wojnę znalazł się list od Zawiszy Czarnego.
W dowód zasług w listopadzie 1414 roku Zawisza Czarny otrzymał od króla dotację 800 grzywien rocznie na wsi Borunicze w województwie krakowskim. Nie było to jedyne wyróżnienie sławnego już wówczas rycerza - Zawisza Czarny został wybrany jednym z dwóch świeckich posłów królewskich na
Sobór powszechny w Konstancji.
Zwołano go na 1 listopada 1414 a z racji swej okazałości szybko zaczęto o nim mówić jako o parlamencie świata chrześcijańskiego. Choć otwarcie soboru nastąpiło 5 listopada, polska delegacja, z Zawiszą Czarnym, dotarła do Konstancji 29 stycznia 1415 roku. Celem jej pobytu na soborze było rozstrzygnięcie zatargu z krzyżakami.
Zawisza Czarny do Konstancji przybył ze znacznym orszakiem. Możemy tak sądzić na podstawie tego, że miał swego sekretarza - kanonika kruszwickiego Piotra. Wraz ze swymi ludźmi zamieszkał w domu Konrada Ruuhena przy ulicy świętego Pawła (tuż naprzeciwko fontanny).
Co robił Zawisza na soborze? Wiemy, że jako jeden z kilku wniósł pisemny protest do soboru przeciwko złemu traktowaniu Jana Husa. Uznany już wówczas za heretyka i obłożony kościelną klątwą mistrz praski, mimo żelaznego listu Zygmunta Luksemburczyka, po przyjeździe do Konstancji został potajemnie pojmany i osadzony w celi. Gdy nie odwołał głoszonych przez siebie poglądów - został spalony na stosie.
Sobór w Konstancji to nie tylko spotkanie chrześcijańskie, ale i uczty, pojedynki, pokazy i inne zabawy. Zjazd całej śmietanki europejskiej umożliwiał ciekawe spotkania. Tu właśnie Zawisza Czarny mógł stoczyć pojedynek ze sławnym rycerzem zachodniej Europy Janem z Aragonii. O pojedynku tym Jan marzył od dawna - jak głosi legenda wysłał swojego giermka, który przez całą Europę wiózł rękawicę swego pana jako wyzwanie dla Zawiszy. Pojedynek skończył się dla niego pechowo - zwycięzcą został polski rycerz z Garbowa.
Jeszcze w czasie trwania soboru Zawisza Czarny mianowany został starostą kruszwickim. W tym celu w 1417 roku musiał na pewien okres wrócić do Polski.
który nie skończył się dla Polaków pomyślnie nie pozostało nic innego, jak szykowanie się do rozpoczęcia nowej wojny z krzyżakami, w której nie zabrakło także naszego bohatera.
W 1421 roku Zawisza Czarny po raz kolejny wyruszył na dwór Zygmunta Luksemburczyka jako polski poseł. Tym razem wyprawa ta zakończyła się niespodziewanie - Luksemburczyk prowadził właśnie krucjatę przeciwko Czechom. Zawisza Czarny przebywał w jego obozie, gdy Jan Żiżka ze swymi żołnierzami rozbił w puch zygmuntowskie wojska - polski rycerz trafił do niewoli. Trzymany był w niej aż do maja, kiedy to jego zwolnienie wyprosił Zygmunt Korybutowicz - bratanek królewski. Mimo tego pechowego poselstwa, przez następne lata Zawisza nadal pracował jako poseł króla.
1424 rok na pewno był ważnym rokiem dla Zawiszy. Wtedy to bowiem w sobotę 11 marca, dzień po koronowaniu królowej Sonki - żony Jagiełły, Zawisza podejmował ucztą wszystkich gości koronacyjnych. Wyprawił ją w domu mieszczanina, krakowskiego Czecha Diwesa przy ulicy św. Jana. Kilkaset osób z Zygmuntem Luksemburczykiem - królem węgierskim, Erykiem - królem skandynawskim i legatem papierskim - kardynałem Brandem na czele? Ogromny wydatek! Czy zapłacił za to Zawisza Czarny? Być może. Nie jest to takie pewne, gdyż wydatek ten po cichu mógł pokryć sam Jagiełło. Być może jednak rzeczywiście w 1424 roku Zawisza był tak bogaty, że stać go było na wydanie tak dużej uczty.
A skoro o pieniądzach mowa -
Z czego żył Zawisza Czarny?
Z Garbowa nie mogło przecież utrzymać się trzech braci. Od 1414 roku Zawisza otrzymywał rocznie 800 grzywien z zapisu Jagiełły. Poza tym powszechnie przyjęte zwyczaje pozwoliły mu na dostatne życie: jednym z nich było chojne obdarowywanie sławnych rycerzy przez panów dworów - najczęściej sporą sakiewką - a jak wiemy Zawisza dużo podróżował i na wielu dworach bywał. Inny zwyczaj mówił, że zbroja, broń i konie pokonanego w turnieju przechodziły na własność zwycięzcy. Tu też Zawisza zapewne na brak dochodów nie mógł narzekać.
Dość powiedzieć, że pieniędzy miał na tyle dużo, że od 1419 roku rozpoczął kupować ziemię. Jego wielka fortuna datuje się od zakupu Rożnowa nad Dunajcem. W kilka lat wykupił 31 wsi wraz z z zamkiem w Rożnowie i zamkiem we wsi Staresioło w dorzeczu Dniestru. Ostatecznie w 1426 roku zrzekł się udziału w dobrach garbowskich.
Nie zdąrzył się jednak nacieszyć swymi dobrami, gdyż w 1428 roku wyruszał już na kolejną wyprawę. Tym razem Zygmunt Luksemburczyk skierował się
- twierdzy uzyskanej wcześniej od księcia serbskiego Stefana Łazarowicza, którą właśnie zajęli Turcy. Armią kilkunastu tysięcy wojowników dowodził Stefan Rozgonyi. Na czele wojsk najemnych stanął Zawisza Czarny.
Po początkowych sukcesach losy wojny zaczynały się odwracać. Wówczas to Zygmunt wypertraktował, że jego wojsko bez przeszkód będzie mogło przeprawić się na lewy brzeg Dunaju. Gdy tylko jednak rozpoczął się odwrót, Turcy ruszyli do walki. W zamieszaniu sam Zygmunt Luksemburczyk znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie, z którego wyratował go Zawisza Czarny: dał mu wóz zaprzężony w mocne konie i oddział rycerzy do ochrony, co pozwoliło oddalić się Luksemburczykowi na bezpieczną odległość.
Zawisza zostawszy na prawym brzegu mógł się ratować - bezpieczny już król węgierski posłał po niego łódź. Ponieważ nie mogła ona zabrać wszystkich walczących na prawym brzegu, Zawisza nie zdecydował się na ucieczkę - trafił do tureckiej niewoli. Nie wiadomo w jaki sposób zginął Zawisza. Część historyków twierdzi nawet, że nie trafił do niewoli, tylko zginął w walce. Tego prawodpodobnie nie dowiemy się nigdy.
,,Bóg jeden wie, jak bolejemy w najgłębszym pogrążeni smutku a to tym bardziej, że rycerstwo straciło w Zawiszy najzręczniejszego i najobrotniejszego towarzysza i wodza. Że atoli Zawisza, jak to zresztą całemu światu wiadomo, najdzielnieszym był rycerzem, najdoświadczeńszym wojownikiem i wielkim dyplomatą, że wiele pomiędzy nami a Waszą Książęcą Mością dobrego uczynił, co się zresztą z dzieł jego okazuje, ...'' - to fragment listu Zygmunta Luksemburczyka do księcia Witolda. Pięknie opisujący zalety Zawiszy Czarnego, jednak nie mogący przywrócić go życiu.
Gdzie znajduje się grób Zawiszy? Jan Długosz w swej ,,Kronice'' pisze, że ciało Zawiszy odarte ze zbroi pogrzebali miejscowi Serbowie. Czy jak niektórzy sądzą znajduje się ono w monastyrze Tumane położonym o 7 km od ruin gołębieckiego zamku? Możliwe, choć trzeba pamiętać, że sam monastyr powstał dopiero w XVIII wieku.
Zawisza z małżeństwa z Barbarą pozostawił 4 synów - Stanisława, Marcina, Zawiszę i Jana.
jest żywa do dziś. Jego cechy charaktery, jego całe życie to nic innego jak wcielenie moralnych ideałów średniowiecznego rycerstwa. Czy należy się zatem dziwić, że chociaż tak mało faktów historycznych z jego życia przetrwało do naszych czasów, jego legenda jest ciągle żywa?
Na pewno przyczyniła się do tego literatura, której Zawisza był częstym bohaterem. Skończmy więc tę opowieść przytoczeniem fragmentów kilku dzieł.
,,Nikt nie przewyższył Zawiszy Czarnego szlachetnością i dzielnością bohaterską [...] we wszystkich wyprawach okazywał się rycerzem dzielnym i znakomitym; słynął odwagąą i wielkimi czyny, w których nikt mu nie wyrównał. Był zaś w mówieniu słodki i ujmujący, tak iż nie tylko ludzi zacnych i szlachetnych, ale barbarzyńców nawet swoją uprzejmością zniewalał. Miał przede wszystkim ten rzadki w sobie przymiot, że jak w bitwie najśmielszy zapał, tak w radzie najumiarkowańszą okazywał rozwagę [...] Z wielkimi umysłu darami łączył biegłość w sztuce wojennej, której nabył już to przez wrodzoną zdolność, już to przez ćwiczenia i wprawę, służąc wojskowo w różnych krainach.''
Jan Długosz ,,Kroniki'' - tłum. Karol Mecherzyński
...
Zawiszo Czarny, sławy wieczystej rycerzu!
Czynami przewyższyłeś ród swój, choć wysoki,
Przedziwną cnotą męstwa - ojczyzny puklerzu!
Nie wydolę twych czynów opisać mnogości,
Twych tytułów do chwały, cnót, wielkoduszności.
Aby je objąć wszystkie, pergamin zbyt mały,
Sławą twego imienia rozbrzmiewa świat cały.
Fragment poematu Adama Świnki - tłum. Karol Bunsch
Kalendarz wydarzeń z życia Zawiszy
1375 (?) - urodził się Zawisza Czarny
1397 - pierwsza wzmianka o Zawiszy w aktach sądowych
1400 - matka Zawiszy, Dorota z Garbowa, zrzeka się praw majątkowych na korzyść synów
1403 - Zawisza wyprosił u Jagiełły zwolnienie z więzienia Jana Rogali
1408 - udział w wyprawie Zygmunta Luksemburczyka na Bośnię
15.VII.1410 - udział w zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem
1413 - posłuje do Budy
1414 - posłuje do Budy i Czech
1414 - otrzymuje od Jagiełły 800 grzywien
X.1415 - pojedynek z Janem z Aragonii
1417 - Zawisza starostą kruszwickim
1419 - kupno wsi wiewiórka
1420 - Zawisza starostą spiskim
1422 - klęska Zygmunta Luksemburczyka w bitwie z husyckimi Czechami pod Niemiecim Brodem;
1422 - Zawisza w niewoli czeskiej
1423 - kupno wsi Borowej
10 III 1424 - koronacja królowej Sonki; uczta Zawiszy dla królów
1426 - zakup dóbr rożnowskich
1428 - śmierć Zawiszy
- Zawisza Czarny w historii i legendzie, Anna Klubówna, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1979, str. 336
- O Zawiszy Czarnym opowieść, Karol Bunsch, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1987, str.112
- Zawisza Czarny - powieść historyczna, Stefan M. Kuczyński, Wydawnictwo ,,Śląsk'', Katowice 1980, str.352
Zawisza Czarny z Garbowa
Encyklopedie podają: Rok urodzenia nieznany - zm. w 1428 r. Sławny polski rycerz, starosta spiski, w młodości w służbie u Zygmunta Luksemburczyka. Po powrocie do kraju w 1410 r. odznaczył się w bitwie pod Grunwaldem. Wielokrotny poseł Jagiełły. W 1415 r. członek delegacji polskiej na sobór w Konstancji; podczas wyprawy Zygmunta Luksemburskiego przeciw Turkom w 1428 r. został w pobliżu twierdzy Golubac nad Dunajem wzięty do niewoli tureckiej i zamordowany. Uczestnik wielu wojen, niepokonany w turniejach rycerskich. Symbol prawości i cnót rycerskich, cieszył się wielką sławą w wielu krajach Europy.
Krótka notatka, bo też wiadomości rzeczowe o Zawiszy Czarnym przetrwały arcyskąpe - zebrano je z przekazów jakie na jego temat podali jemu współcześni.
Pełne nazwisko naszego bohatera brzmi: Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima. Zawisza - imię to w wieku XIV i XV było dość powszechne. Przydomek "Czarny" z racji wyglądu osobistego w owych czasach często - z braku nazwisk - był nadawany. Rodzina Zawiszy musiała być ciemnowłosa i ciemnolica, skoro rodzonego brata Zawiszy zwano Piotr Kruczek.
Wieś rodzinna Sulimczyka - Garbów leży ok. 10 km od Sandomierza w dolinie rzeki Dwikozy - parafia Góry Wysokie. Najbliższe miasteczko to Zawichost. O rodzinie Zawiszy wiemy niewiele. Według herbarza Adama Bonieckiego, nieznany z imienia właściciel Garbowa w pierwszej połowie wieku XIV ożenił się z córką Marcina z Opatkowic i Grodziny (dziś Grudzyna) w powiecie księskim pod Krakowem. Z małżeństwa tego było dwóch synów Mikołaj i Marcisz oraz córka Elżbieta.
Mikołaj wziął po ojcu Garbów, Marcisz po matce Grodzinę. Elżbieta wyszła za mąż za wojewodę mazowieckiego Andrzeja Ciołka. (Ich syn Stanisław był głośnym poetą owych czasów - pracował od 1400 r. w kancelarii królewskiej na Wawelu, był posłem zręcznym w formułowaniu dokumentów).
Mikołaj z Garbowa to właśnie ojciec Zawiszy. Był on kasztelanem konarskosieradzkim. Urząd taki istniał w trzech województwach, a kasztelani konarscy obok właściwych kasztelanów pełnili funkcję uboczną - zajmowali się hodowlą koni. Matka Zawiszy nosiła imię Dorota. Małżeństwo to miało trzech synów: Zawiszę, Jana zwanego Farurejem i Piotra Kruczka.
Ojciec Zawiszy, Mikołaj z Garbowa, nie był szlachcicem ubogim - w XIV w. Garbów miał 50 łanów ziemi, sporo, niemniej niewiele w porównaniu do Melsztyńskich, Tarnowskich, czy Kmitów. Panowie z Garbowa pieczętowali się herbem Sulima. Był to orzeł czarny na żółtym polu, a pod nim trzy kamienie w polu czerwonym.
Ojciec Zawiszy zmarł około roku 1391. W roku 1400 - Dorota - matka Zawiszy zrzekła się wszelkich praw majątkowych, posagowych po mężu na rzecz synów. Widocznie w tym czasie byli oni już dorośli.
Przypuszcza się, że Zawisza urodził się między 1370 a 1375 r. W Krakowie zjawił się tuż po roku 1390 - może za protekcją któregoś z możnych sandomierzan, zajmujących w tym czasie główne urzędy na Wawelu, który w owych latach był ośrodkiem wielkiej gry dyplomatycznej. W 1396 r. królowa Jadwiga i Władysław Jagiełło przyjmowali hołd lenny Mircei - hospodara wołoskiego. Trwały pertraktacje z Zygmuntem Luksemburczykiem o zrzeczenie się przezeń pretensji do Rusi Halicko-Włodzimierskiej, którą królowa Jadwiga sama w 1387 r. przywróciła Polsce. Na Wawelu wydawano uczty, organizowano turnieje rycerskie. Na jednym z nich Zawisza otrzymał pas i ostrogi rycerskie.
Można przypuszczać, że Zawisza - nie najbiedniejszy przecież z domu - jakieś wykształcenie wraz z braćmi odebrał - bo sztuka pisania i czytania, ani znajomość łaciny nie była mu obca. Jego późniejszy udział w życiu politycznym dowodnie o tym świadczy. Znał z całą pewnością język niemiecki, a węgierskiego nauczył się w późniejszej praktyce życiowej. Wawel zaś - dwór królewski - był dla Zawiszy szkołą obywatelską, szkołą patriotyzmu, co znalazło odbicie w późniejszych jego poczynaniach jako reprezentanta Jagiełły.
Żona Zawiszy Czarnego - Barbara herbu Pilawa - była bratanicą biskupa krakowskiego Piotra Wysza. Rodzina ta pochodziła z Radolina w Wielkopolsce, nie była zbyt znaną. Biskup Piotr Wysz szedł w latach 1393-97 wielkimi krokami ku karierze, tak kościelnej jak i politycznej. Był człowiekiem zamożnym - biskupstwo krakowskie przynosiło dochody większe jemu niż naonczas miał z niego sam król.
Małżeństwo Zawiszy, zawarte najpóźniej w 1397 r., było małżeństwem przypuszcza się z rozsądku. Rycerz, którego głównym walorem było sprawne władanie mieczem i kopią - musiał się wesprzeć znacznym posagiem. Bycie rycerzem blisko dworu królewskiego było kosztowne. Zbroja, koń rycerski, siodło, klejnoty, ozdoby, utrzymanie giermka, łucznika, najmniejszy orszak rycerski - wymagały sporych sum.
Arcybiskup krakowski nie zgodziłby się na małżeństwo bratanicy ze zwykłym rycerzem - musiał Zawisza w chwili małżeństwa być już kimś znacznym, a przynajmniej rokującym wiele nadziei na przyszłość.
Pierwsza informacja u Długosza o Zawiszy pochodzi z 1403 r. Wyjednał on wtedy u króla Władysława Jagiełły zwolnienie z więzienia niejakiego Jana Rogali. Także w roku 1403 pojawi się w dokumentach imię Zawiszy Czarnego. Wiemy z nich, że na prośbę Zawiszy król węgierski Zygmunt Luksemburski zwolnił kilku szlachciców polskich, którzy od wielu lat siedzieli w więzieniu u niego za jakieś nadgraniczne wykroczenia.
Jeżeli królowie przychylali się do próśb Zawiszy, to znak że był już kimś znacznym. A na to trzeba było zasługi poważnej, by królowie świadczyli mu uprzejmości.
Zetknięcie się Zygmunta Luksemburczyka z głośnym rycerzem polskim musiało chyba nastąpić w okolicznościach, które od razu zwróciły na niego uwagę. Mógł to być turniej na cześć przebywającego w Krakowie Zygmunta, z którego osobą większość historyków łączy karierę Zawiszy Czarnego. Zygmunt widział chętnie w swoim otoczeniu ludzi w jakimś kierunku wybitnych, bo podnosili blask jego dworu, a sławą swego imienia wzmacniali jego autorytet niezbyt udanego wodza, ale za to niesłychanie giętkiego człowieka.
Król węgierski, choć Niemiec z pochodzenia, dla współczesnych mu Polaków był przede wszystkim królem zaprzyjaźnionego od dawna kraju. Łączyła Polskę z Węgrami tradycyjna przyjaźń dworów, klas wyższych i przedstawicieli kupiectwa. Dla Zawiszy Czarnego pobyt na dworze Luksemburczyka, ciągle wojującego, był okazją do rycerskiej przygody w Polsce rzadziej się trafiającej. Być może też Zawisza był człowiekiem króla Władysław Jagiełły na węgierskim dworze, co zdają się potwierdzać późniejsze przesłanki. (Król polski miał swoich ludzi w Malborku - u Krzyżaków pokojowiec Ulricha von Jungingena był w służbie Jagiełły, a w bitwie grunwaldzkiej król posługiwał się krzyżackimi mapami). Zawisza nie został na Węgrzech obdarowany przez Zygmunta żadnym ze skonfiskowanych majątków odebranych opornym królowi węgierskiemu magnatom. Zygmunt skrupulatnie w aktach nadania ziemi wymieniał zasługi obdarowywanego, a były to zwykle udziały w represjach przeciwko opozycji. Żadnego takiego aktu na rzecz Zawiszy nie wydano.
Zawisza Czarny nie brał udziału w bitwie z Turkami pod Nikopolem, w której Turcy w 1396 r. zadali Zygmuntowi klęskę, a w której udział brało wielu polskich rycerzy wymienionych przez Długosza. Nasz dziejopis nie wspomniał nic ani o Zawiszy Czarnym, ani o Janie Farureju, który zawsze bratu w wyprawach towarzyszył.
Matką królowej Marii - żony Zygmunta Luksemburczyka, była księżniczka bośniacka Elżbieta. Po jej śmierci Luksemburczyk pragnął zawładnąć Bośnią, choć Bośnia go nie chciała. W wiekach średnich najłatwiej było czynić wszelką nieprawość pod pozorem walki o wiarę. Zygmunt Luksemburczyk chcąc zemścić się na Bośni zdołał nakłonić papieża Grzegorza XII by ogłosił krucjatę przeciwko Turkom, napadającym południowo-wschodnie ziemie Europy. W 1408 r. ruszył na Bośnię i Serbię. Na tę wyprawę pod pozorem obrony chrześcijaństwa zdołał zwerbować wielu rycerzy polskich, wśród nich Zawiszę Czarnego i Jana Farureja. Dlaczego tylu wybitnych rycerzy polskich zgromadziło się pod sztandarami króla węgierskiego? Wydaje się, że po prostu zostali przez Luksemburczyka wprowadzeni w błąd. Zygmunt Luksemburczyk zdołał im wmówić, iż idą przeciw wrogom wiary, a walka z innowiercami była sposobem zapracowania sobie na klucze do nieba. Tymczasem w rzeczywistości Zygmunt mścił się na Bośni, którą rzucił przed sobą na kolana. Po tej wyprawie król węgierski ustanowił w grudniu 1409 r. Order Smoka. Wśród dwudziestu czterech zaszczyconych tym nowym orderem z Polaków rycerzy - nikt go nie otrzymał, prócz Ścibora, ale to już inna sprawa.
Nadszedł czas przygotowań do walnej rozprawy z Krzyżakami. Zygmunt Luksemburczyk zawarł sojusz z Zakonem, a za zawrotne sumy od nich otrzymane (30 tys. guldenów) podjął się uderzyć na Polskę od południa. Nie ma wątpliwości, że król polski doskonale orientował się w dwulicowej polityce Zygmunta i miał na jego poczynania baczne oko. A może tymi oczyma był Zawisza Czarny? Bo na jakiej podstawie Długosz przytaczałby wtedy opinię o nim jako pierwszym rycerzu chrześcijaństwa.
Rok 1410. Na wiosnę zaplanowano zjazd w Kieżmarku na Słowacji króla węgierskiego z Jagiełłą i kniaziem Witoldem. Była jeszcze nadzieja, że uda się w trakcie tego spotkania zerwać nici wiążące Luksemburczyka z Krzyżakami. Jagiełło jednak do Kieżmarku nie dojechał. Ktoś musiał ostrzec króla o zamierzonym nań zamachu, skoro przybywszy do Sącza dalej ku Słowacji nie pojechał i do Krakowa zawrócił.
Książę Witold udał się do Kieżmarku z żoną, księżną Anną i przewspaniałymi darami. Król Zygmunt dary przyjął, ale swoją grę przeciwko Jagielle prowadził. Namawiał Witolda do oderwania Litwy od Korony. Witold nie połknął przynęty, czego niemal nie przepłacił życiem. Urządzono na niego w Kieżmarku zamach. "Gościnny" król węgierski udał, że o niczym nic nie wiedział, a uciekającego ku granicy z Polską księcia Witolda gonił, aby go pożegnać jak głosił. Pod datą 4 marca 1410 r. znajdujemy wzmiankę o Zawiszy, że przebywa w Nowym Korczynie, gdzie spotkał się z królem Władysławem Jagiełłą, Zbigniewem z Brzezia i podkanclerzem. Treści rozmów nie znamy, ale rzecz dziwna, choć nie jadał posiłków na zamku z rachunków wynika, że kupowano dla niego żywność. Bardzo prawdopodobne, że przebywał tu w tajemnicy przed kimś, może przed posłem Zygmunta Luksemburczyka?
Długosz wspomina, iż "podówczas na dworze Zygmunta przebywali zaciągnięci na jego służbę rycerze polscy Tomasz Skalski h. Róża, Wojciech Malski h. Habdank, Bolesław Puchała h. Cieniawa, Zawisza Czarny i Jan Farurej h. Sulima, bracia rodzeni. Ci dowiedziawszy się, że król polski ich pan rzeczywisty Władysław zamierzył wyprawę przeciw Krzyżakom, za zezwoleniem króla Zygmunta, który ich hojnymi darami i obietnicami chciał odwieść od zamiaru i przy sobie zatrzymać, porzuciwszy na Węgrzech wszystkie dobra i majątki od króla uzyskane wzgardziwszy jego łaskami i szczodrymi obietnicami, opuścili go i przybyli do Władysława króla polskiego, aby z nim walczyć przeciw Krzyżakom i wszelkim jego nieprzyjaciołom".
Na wieść o wojnie Jagiełły z Krzyżakami wracali polscy rycerze zewsząd, "choćby Janusz Grzymalita - mąż sławny - jak Marcin Bielski podaje - z Hiszpanijej przyjechał, a miernie tam sobie z Saraceny poczynał".
Pod Grunwaldem wśród dwudziestu siedmiu fundatorów własnych chorągwi nie ma Zawiszy Czarnego ani jego brata. Nie było ich też wśród dowódców chorągwi, ani wśród członków rady wojennej. Nie byli więc tak bogaci jak inni rycerze - mogli ojczyźnie ofiarować tylko siebie.
Zawisza Czarny i jego brat Jan byli przed wielką chorągwią królewską z białym orłem na czerwonym polu, którą niósł chorąży krakowski Marcisz z Wrocimowic byli w grupie znakomitych rycerzy jako jej osłona. Był to tak zwany huf przedchoragiewny.
Na dzień przed bitwą grunwaldzką Ścibor ze Ściborzyc zdążył wręczyć królowi polskiemu wypowiedzenie wojny ze strony Zygmunta Luksemburczyka - tak to Zygmunt dotrzymał przymierza z Polską. Ścibor ze Ściborzyc z grunwaldzkich pół gnał okrężną drogą przez Czechy do swego mocodawcy, który polecił mu natychmiast wszcząć wojnę na południowej granicy Polski. Istotnie, Ścibor uderzył w imieniu Luksemburczyka na ziemię sądecką, spalił Stary Sącz, zagrabił co się dało i umknął do Bardiowa. Tu dopędziły go chorągwie polskie i zdobycz odebrały.
Po zwycięstwie nad Krzyżakami pod Grunwaldem 10 października wojska polskie walczyły pod Koronowem, w której to bitwie walczył Zawisza Czarny, a dzielnością odznaczył się jego brat Jan Farurej. W marcu 1411 r. poselstwo polskie ustaliło z wysłannikami Zygmunta Luksemburczyka, który był rozjemcą w sporze polsko - krzyżackim, warunki rozejmu.
Zawisza Czarny doprowadził do spotkania Jagiełły i Luksemburczyka w roku 1412 w Lubowli. Rolą Zawiszy było przekazywanie do tego czasu propozycji obu stron dyplomatom prowadzącym rokowania. Król polski z rycerstwem byli przyjmowani w Lubowli z rzadko spotykanym przepychem i ceremoniałem. Po ułożeniu tam warunków pokoju, wszyscy udali się najpierw do Koszyc, gdzie nastąpiła uroczysta część wizyty, potem przez Tokaj i Debreczyn do Wielkiego Waradynu. Jagiełło przybył tam w pielgrzymce do grobu św. Władysława. Stamtąd udał się do Budy.
W Budzie spotkało się wtedy trzech królów: Jagiełło, Zygmunt i bośniacki Twartko II, czternastu panujących książąt, dwudziestu hrabiów, legat papieski, trzech arcybiskupów, jedenastu biskupów oraz tysiąc pięciuset rycerzy, którym towarzyszyło trzy tysiące giermków. Zjechali przedstawiciele siedemnastu krajów, nawet posłowie tureccy i chana tatarskiego. Na przedmieściach rozlokowano 40 tysięcy koni. Układ w Lubowli ułożony przez wybitnych prawników polskich zawierał potwierdzenie przez Zygmunta Luksemburczyka pokoju toruńskiego, zawartego z Zakonem 11 lutego 1411 r. oraz nowy ważny punkt (zresztą tajny), w którym król węgierski zobowiązywał się pomagać Polsce w odzyskaniu Pomorza. Za tymi poczynaniami Zygmunta krył się brak pieniędzy. Wobec tego za kontrybucję wojenną otrzymaną przez Jagiełłę od Krzyżaków - za 37 tys. kóp groszy praskich - Zygmunt zastawił królowi polskiemu 16 miast spiskich. Na cześć polskich gości urządzono w budziańskim zamku turniej rycerski. Brali w nim udział i Zawisza Czarny i jego brat Farurej, Dobko z Oleśnicy, Powała z Tczewa i inni. Długosz przytacza, że Polacy pierwsi wstępowali w szranki i ostatni schodzili z pola rycerskiej walki.
Lata 1413-1414 zbiegły Zawiszy na kilkakrotnych podróżach do Zygmunta na Węgry, potem w sprawie werbunku wojsk najemnych w Czechach i na Morawach dla przygotowywanej znów przeciw Krzyżakom wyprawie. W 1414 r. wybuchła tzw. wojna głodowa z Zakonem. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem wypowiadał wojnę nie tylko panujący, lecz i co znaczniejsi dostojnicy w stosunku do pogan. W pracy tej towarzyszyli mu pozostali członkowie polskiej państwowi oraz głośni rycerze. Wielki mistrz krzyżacki otrzymał w dniu 18 lipca 1414 r. wśród wielu takich listów z wypowiedzeniem wojny także list od Zawiszy Czarnego.
Zawisza otrzymał w listopadzie 1414 r. od króla Jagiełły dotację 800 grzywien na wsi Borowicze w powiecie pilzieńskim. A pieniądze te były mu bardzo potrzebne, bo sławny rycerz powołany został jako jeden z dwóch posłów króla - co było dowodem łaski królewskiej - na sobór powszechny w Konstancji. Sobór ten miał do załatwienia wiele spornych spraw, do których należały: likwidacja wielkiej schizmy, sprawa Jana Husa, kwestia najwyższej władzy w Kościele. Zwraca uwagę, że w delegacji polskiej było wielu prawników, bo też sprawa między Polską a Zakonem, którą w Konstancji miano załatwić należała do rzędu prawnych.
Delegacja polska na sobór otrzymała od Jagiełły pełnomocnictwa w Bieczu na początku listopada 1414 r. W Niepołomicach została oficjalnie pożegnana; do Konstancji dotarła 29 listopada. Przewodniczył jej biskup gnieźnieński Mikołaj Trąba, który w Konstancji został prymasem Polski.
W jej skład wchodził biskup płocki, biskup poznański, rektor krakowskiej akademii Paweł Włodkowic, który odegrał główną rolę w sprawie polskiej na soborze, oraz dwaj panowie świeccy: kasztelan kaliski Jan z Tuliszkowa i Zawisza Czarny. Byli oni oficjalnymi posłami Królestwa Polskiego. Z delegacją polską jechał też opat cystersów z Mogiły i Piotr Chrostowski siostrzeniec możnych Szafrańców z Pieskowej Skały jako kronikarz sprawozdawca. W dniu przyjazdu i w chwilach na soborze dla Polski ważnych delegacja przekraczała 500 osób. Nigdy jeszcze na żadnym soborze czy zjeździe Polacy nie występowali tak licznie i tak okazale. W Konstancji budzili sensację. Byli zbrojni i strojni, zaopatrzeni w klejnoty, piękną broń, urodziwe wierzchowce, jednakowo ubrani w purpurowe płaszcze i czarne kapelusze. Przy wjeździe do miasta arcybiskup sypał złotem.
Pytanie jak prezentował się Zawisza Czarny na tle polskiej delegacji? Niewątpliwie musiał prowadzić ze sobą znaczny orszak skoro miał sekretarza. Z pieniędzmi też nie musiało być źle - gdy inni zapożyczali się, bądź przed soborem, bądź w samej Konstancji - Zawisza nie tylko długów nie robił, lecz sam jeszcze innych ratował w potrzebie. W Konstancji Zawisza wraz ze swymi ludźmi zamieszkał w domu Conrada Ruhena przy ulicy Św. Piotra.
Kręte są drogi dyplomacji. Delegacja polska na sobór przybyła później niż Krzyżacy, którzy rozwinęli zaraz oszczerczą działalność przeciw Polsce. Na oszczerstwa krzyżackie delegacja polska odpowiedziała natychmiast: w miejscach uczęszczanych rozlepiano plakaty demaskujące pozę i obłudę Zakonu; na plakatach widniał podpis Zawiszy Czarnego.
Paweł Włodkowic był głównym twórcą traktatu O władzy papieskiej i cesarskiej delegacji, których rolą było także nawiązywanie kontaktów z przedstawicielami innych narodów, głównie z Francuzami - jako że Włochów mieli za sobą - i z Anglikami, by zyskać sprzymierzeńców przeciw krzyżackim machinacjom. Odpowiedzią soboru na ten traktat był list wystosowany pod koniec lipca 1415 r. do Władysława Jagiełły z podziękowaniem za wysiłki czynione dla szerzenia chrześcijaństwa, a także i za to, iż tak znamienitych przysłał prałatów i tak dzielnych rycerzy, ozdobę całego soboru.
Wczesną jesienią 1415 r. Zygmunt Luksemburczyk wybrał się do papieża awiniońskiego Benedykta XIII, aby skłonić go do zrzeczenia się tronu papieskiego. Rycerze polscy - między nimi i Zawisza Czarny - byli w tej delegacji. Do papieża, aragończyka z urodzenia, cesarz nie dotarł, bo ten schronił się w górskiej twierdzy i do końca w niej przebywał, tronu papieskiego się nie zrzekając. Natomiast spotkał się Zygmunt Luksemburski z królem Aragonii - Ferdynandem Sprawiedliwym. Spotkanie w Perpignan miało bogatą oprawę: uczty, pochody, a zwłaszcza turnieje rycerskie modą ówczesną go uświetniały. Tu właśnie Zawisza Czarny spotkał się z najprzedniejszym rycerzem zachodniej Europy Janem z Aragonii, który pragnął zmierzyć się z Polakiem cieszącym się sławą niezwyciężonego w turniejach.
Jaki przebieg miał turniej rycerski z udziałem Zawiszy i Jana? Przede wszystkim trwał on wiele dni. W tym czasie spotykali się najprzedniejsi rycerze z obu stron. Wszyscy jednak oczekiwali starcia Aragończyka z Zawiszą. Gdy ta chwila nadeszła Zawisza miał jednym uderzeniem kopii wyrzucić z siodła sławnego przeciwnika. Tego się nikt nie spodziewał - dary przygotowane dla Jana z Aragonii wraz z pióropuszem, główną nagrodą turnieju - otrzymał Zawisza - został najsławniejszym rycerzem Europy owych czasów. Otrzymując swoją nagrodę miał rzec: "Przysięgam Bogu, Pannie Marii, że strzec będę zawsze i wszędzie czci i honoru swego króla i pana oraz czci i honoru swojej ojczyzny".
W okresie trwania soboru - pomiędzy Francją i Anglią toczyła się wojna. Zygmunt Luksemburczyk zaofiarował się na mediatora, a król francuski propozycję tę przyjął. Mediator pod koniec 1415 r. przybył do Paryża, a z nim panowie polscy. Ale zbliżał się koniec rozejmu polsko-krzyżackiego zawartego po tzw. wojnie głodowej w 1414 r. Ponieważ i panowie polscy i Krzyżacy byli w Zygmuntowym orszaku, tutaj w Paryżu w dniu 6 kwietnia 1416 r., przedłużono rozejm do 5 lipca 1417 r. Ze strony polskiej akt ten podpisał Mikołaj Trąba - arcybiskup i obaj panowie świeccy - Zawisza Czarny i Janusz z Tuliszkowa. Z Paryża Zygmunt Luksemburczyk udał się do Anglii, pytanie czy wraz z nim pojechał też Zawisza Czarny? W Alpach tyrolskich, na przełęczy zwanej Arlberg, już od 1385 r. istniało schronisko, bractwo św. Krzysztofa. Podróżni wdzięczni za pomoc lub ze względów filantropijnych składali sumki pieniężne i wpisywali się do księgi brackiej. W księdze tej znaleźli się członkowie delegacji polskiej na sobór w Konstancji, a wśród nich i Zawisza Czarny. Historycy przypuszczają, że pobyt w Arlbergu mógł wypaść w drugiej połowie 1416 r., o ile rycerze polscy nie pojechali do Anglii z Zygmuntem, albo co jest bardziej prawdopodobne, po powrocie stamtąd, w pierwszej połowie 1417 r.
Kończył się trzeci rok obrad soborowych, gdy wreszcie rozpoczęto przygotowania do wyboru papieża. Jak dotąd prawo wyboru mieli tylko kardynałowie, tu jednak w Konstancji obok kardynałów prawo głosu umieli delegaci wszystkich nacji.
Spośród najprzedniejszych rycerzy powołano dwudziestu czterech "stróżów wolności i bezpieczeństwa" wyborców. Znalazło się między nimi trzech Polaków: Janusz z Tuliszkowa, Zawisza Czarny i Stanisław Merski. W dniach 9 - 11 listopada 1417 r. dwudziestu trzech kardynałów i trzydziestu członków nacji wybrało nowego papieźa. Został nim kandydat Francuzów - Włoch Oddo Colonna jako Marcin V. Ku zdumieniu Polaków jedną z pierwszych spraw, jaką nowy papież załatwił, było potwierdzenie Zakonowi Krzyżackiemu wszystkich poprzednio uzyskanych przywilejów prawdziwych i fałszywych, które na początku soboru papież Jan XXIII unieważnił. Jednym z powodów tej decyzji było napisanie w 1416 r. przez Jana Falkenberga, za podpowiedzią krzyżacką, paszkwilu na Polskę noszącego tytuł Satyra na herezje i na nikczemność Polaków oraz króla ich Jagiełły. Paszkwil ten rozkolportowano w formie książeczki i wręczono nacjom biorącym udział w soborze.
Paszkwil ten przedyskutowany był na posiedzeniach nacji, przy czym na każde takie posiedzenie reprezentantów narodów przybywali panowie polscy, a wśród nich Zawisza, i przedstawiali polski punkt widzenia. Wynikiem zabiegów delegacji polskiej było uznanie Satyry Falkenberga za gorszącą. Autora zaś, który oszczerstw nie odwołał, aresztowano i skazano na dożywotnie więzienie.
Dzień 22 kwietnia 1418 r. - ostatni dzień soboru - zgromadził wszystkich jego uczestników. Kiedy w katedrze na ambonę wszedł dla wygłoszenia kazania pożegnalnego biskup Katanii, wówczas adwokat delegacji polskiej: Włoch Kacper z Perugii, przerwał mu i zażądał publicznego potępienia Satyry Falkenberga. Papież, dotknięty tym wystąpieniem, nakazał przerwać czytanie protestu polskiego, na co rektor Paweł Włodkowic wziął pismo z rąk Kacpra i sam zaczął je czytać. Zapowiedział też notariuszom soboru, że apelacja polska w tej sprawie publikowana i ponawiana będzie aż do skutku.
Po zakończeniu soboru 4 maja, posłowie polscy w komplecie udali się do pałacu, który w Konstancji zajmował papież, aby wręczyć mu apelację osobiście. Bramy zostały zamknięte a odźwiernemu wydano zakaz, aby odmówił wpuszczenia posłów. W tej sytuacji bramę wyważono i posłowie polscy do pałacu weszli, a papież chcąc nie chcąc przyjąć ich musiał.
9 maja 1418 r. papież wezwał do siebie pozostałych jeszcze w Konstancji przedstawicieli nacji polskiej i choć Polacy obawiali się aresztowania, stawili się przed Marcinem V. Tutaj odczytano im akt oskarżenia biskupów polskich o nieposłuszeństwo papieżowi, co groziło klątwą. Rycerze polscy Zawisza Czarny i Jan z Tuliszkowa oświadczyli wobec papieża, że podtrzymują apelację polską i będą bronić czci polskiego króla i swojej ojczyzny "gębą i ręką", czyli słowem i orężem. Sprawa skończyła się decyzją papieża - nie soboru - oceniającą pismo Falkenberga za błędne, nakazującą jego zniszczenie. Delegacja polska wyroku wysłuchała, apelacji jednak do przyszłego soboru nie wycofała. Dość chłodno wypadło pożegnanie papieża Marcina V z delegacją polską, co nie przeszkodziło Zawiszy - jak podaje kronikarz - przystrojonego przedziwnie strusimi piórami w odprowadzeniu nowo wybranego papieża w orszaku do Szafuzy. Epilogiem tej sprawy było odwołanie przez Jana Falkenberga paszkwilu przeciwko Polsce w dniu 17 stycznia 1424 r. w obecności Marcina V, kardynałów i wielu biskupów. I choć Zawiszy przy tym nie było, nie pomniejsza to roli jaką w tej sprawie odegrał.
Polska delegacja soborowa wyjechała z Konstancji 17 maja 1418 r. 19 czerwca nastąpiło spotkanie z królem, królową i dworem. Jan Długosz podał: "[Król] wyszedłszy naprzeciw nim, razem z królową przyjmował z wielką czcią łaskawością i pociechą ze szczęśliwego powrotu", choć przecież droga sprawiedliwości przez sobór w stosunku do Krzyżaków okazała się zawodna. Pytanie, jakie znaczenie dla Zawiszy miała jego obecność w Konstancji? Z pewnością sam fakt, iż znalazł się jako jeden z dwóch świeckich posłów w siedmioosobowym przedstawicielstwie Polski ma już swoją wymowę. Zawisza przebywał w gronie najwybitniejszych ludzi owego czasu: władców, uczonych, polityków, rycerzy. Musiał zatem reprezentować nie tylko siłę mięśni i sprawne władanie bronią, ale i zalety umysłu. Zobaczył przy tym kawał świata i zyskał sławę pierwszego rycerza Europy, co nie przydarzyło się już żadnemu innemu Polakowi.
W środku wydarzeń soborowych musiał powrócić na krótko do kraju. Po co, nie wiadomo. Faktem jest, że Zawisza był w Polsce w 1417 r., jako że został wówczas mianowany starostą kruszwickim, co było pierwszym urzędem jakim się legitymował.
Co przyniosły Zawiszy Czarnemu następne lata? Sławny rycerz był tam gdzie winien być człowiek wierny królowi. 1 stycznia 1418 r. papież Marcin V potwierdził przywileje krzyżackie, które pozwalały im zajmować ziemie pruskie, litewskie, żmudzkie, ruskie, inflanckie pod pozorem nawracania na chrześcijaństwo. Tenże papież osobną bullą zakazał Jagielle i Witoldowi wszelkich kroków na niekorzyść Krzyżaków i wyznaczył swoich legatów dla rozsądzenia sporu. Legaci papiescy - jak pisze Marcin Bielski - "dali się przepchać złotą szwajcą", czyli przekupić, przyznając całkowitą rację Krzyżakom, ignorując oczywiste racje Polski.
Wkrótce rycerstwo polskie ruszyło przeciwko Zakonowi. Zawiszę widzimy wówczas czynnego zarówno w mediacji dyplomatycznej jak i w obozie wojskowym. Towarzyszył on Jagielle na zjeździe z Zygmuntem Luksemburskim w Koszycach w maju 1419 r., później znajdował się z wojskiem pod Będzinem i Wkrą, a następnie obecny był na procesie we Wrocławiu w dniu 6 stycznia 1420 r.
W ciągu 1421 r. Zawisza Czarny posłował w imieniu Jagiełły do Zygmunta Luksemburskiego 11 razy. Dnia 2 stycznia 1422 r., udając się do Luksemburczyka w sprawie uwolnienia posłów czeskich (uwięzionych przez księcia Janusza Raciborskiego), w czasie rozprawy Jana Żiżki z wojskami Zygmunta pod Niemieckimi Brodami, Zawisza jako poseł dostał się do niewoli. Według legendy władca polski musiał zapłacić za zwolnienie sławnego rycerza tyle złota ile ten ważył. Ale to tylko legenda.
W nierozwiązanym drogą dyplomatyczną sporze polsko-krzyżackim, znów pozostał tylko miecz. Po Grunwaldzie, wojnie głodowej 1414 r., wojnie odwetowej 1419 r., w lipcu 1422 r. podjęta została czwarta rozpraw wojenna. Zawisza oczywiście stawał na placu boju. Tym razem, na mocy pokoju zawartym nad jeziorem Melno, Krzyżacy musieli uwzględnić przynajmniej niektóre żądania polskie. Polska uzyskała Nieszawę i parę innych miejscowości, a Litwa Żmudź.
W latach dwudziestych XV w. Zawisza ponownie wykonuje różnego rodzaje misje dyplomatyczne, między innymi w 1424 r. posłuje do Budy, by zaprosić Zygmunta Luksemburskiego na koronację czwartej żony Jagiełły - Sońki. Koronacja odbyła się 10 marca 1424 r., a następnego dnia, w sobotę, słynny rycerz zaprosił wszystkich znakomitych gości królewskiego dworu, w sumie kilkaset osób, na ucztę, którą dla nich przygotowano w domu mieszczanina krakowskiego Diwesa przy ulicy Świętego Jana. Wiemy już, że Zawisza Czarny bywał w szerokim świecie, ale nie znamy podstawowej sprawy: odpowiedzi na pytanie gdzie mieszkał na stałe? Musiał przecież gdzieś żyć, odpoczywać, przebywać z rodziną, ze swoimi czterema synami: Stanisławem, Marcinem, Zawiszą i Janem. Przypuszcza się, że Zawisza mieszkał w Krakowie, bo posiadłości ziemskiej nie miał. W Garbowie mieszkali jego dwaj bracia. Skąd zatem czerpał dochody? Wiadomo, że otrzymane w 1414 r. od Jagiełły 800 grzywien wystarczało na magnacki niemal poziom życia, ale na zakup majętności ziemskiej nie starczało jeszcze. Dużą część dochodów Zawiszy stanowiły dary i nagrody z turniejów rycerskich. Na własność rycerza przechodziły też dostatki należące do pokonanego: zbroja, konie, broń.
Od 1419 r. Zawisza zaczyna kupować dobra ziemskie: wieś Wiewiórkę za 600 florenów, a posiadane Szymanowice zamienia z Janem z Zasowa na jego dwie wsie Zasów i Nagorzyn, przy czym dopłaca do nich 1000 grzywien. Wcześniej w 1417 r. zostaje starostą kruszwickim.
W 1420 r. Zawisza otrzymuje urząd starosty spiskiego. Jagiełło umieścił na spiskim posterunku człowieka, któremu ufał - zwłaszcza znając nieobliczalność Zygmunta Luksemburczyka. Sprawując na Spiszu władzę w imieniu króla Zawisza przebywał w Lubowli.
W 1424 r. r. Zawisza Czarny był bogatym człowiekiem, skoro stać go było na nabycie Rożnowa nad Dunajcem. Dobra rożnowskie obejmując zamek i kilkanaście wsi należały od roku 1359 do rodu Rożenów herbu Gryf. Ród ten zamieszkiwał przed rokiem 1306 ziemię szczyrzycką. W roku 1408 Małgorzata z Rożenów, żona kasztelana łęczyckiego Jana z Łękoszyna, wyprocesowała od swego stryja połowę Rożnowa jako zaległy posag, po czym sprzedała tę część arcybiskupowi gnieźnieńskiemu Mikołajowi Kurowskiemu z Kurozwęk. Po nim Rożnów objął jego bratanek Piotr, starosta sądecki. Nie utrzymał on tej fortuny i w roku 1424 zastawił swoją połowę Rożnowa za 800 grzywien Zawiszy Czarnemu. Zawarta umowa zawierała warunek, iż jeśli zastawca sumy pożyczonej do roku nie zwróci, Zawisza dopłaci 200 grzywien i zostanie właścicielem tych dóbr.
Istotnie - Zawisza został panem połowy Rożnowa oraz należących do niego wsi: Bartkowej, Górowej, Glinnika, Jedlnej (Jelnej), Posadowej, Radajowic, Załęża, Przydonicy i nieistniejącej dziś wsi Załagoszczy. Posiadłość Gródek zastawiona była także, ale i ją Zawisza wykupił dla siebie z zastawu. Do poprzednich wsi doszły: Roztoka, Brzeziny, Zalesie, Łaziska, Wiesiółka, Podole. Wcześniej, bo w roku 1423, zakupił wieś Borową, nieopodal Rożnowa. Łącznie z posiadanymi dobrami w dorzeczu Dniepru posiadał Zawisza 31 wsi.
Akt nabycia dóbr rożnowskich miał miejsce 23 lutego 1425 r. i wówczas Zawisza przeniósł się wraz z rodziną do Rożnowa, do niewielkiego strażniczego zameczku. Niestety, zamek ten nie dotrwał do naszych czasów, a jego ilustracje najwcześniejsze pochodzą z połowy XIX w.
Rafał Rożen z Kąśny, syn Piotra niegdyś właściciela zamku rożnowskiego, upomniał się Janowi Zawiszycowi - synowi Zawiszy Czarnego o zwrot zamku rożnowskiego. Połowę tegoż zastawił ojczym Rafała - Wiernek z Gabonia - w roku 1409 Michałowi z Kurozwęk - arcybiskupowi gnieźnieńskiemu za 100 grzywien. Jan Zawiszyc przyznał w roku 1449 połowę trzymanego za zastaw zamku rożnowskiego Rafałowi z Kąśny, zaznaczając, iż gotów mu oddać połowę jego murów skoro tylko otrzyma od niego zwrot owych 100 grzywien.
Zawisza nie zdołał nacieszyć się ani posiadłościami ziemskimi ani rożnowską rezydencją. Zanosiło się w 1428 r. na następną wojnę przygotowywaną przez Zygmunta Luksemburczyka przeciwko Turkom. Dlaczego Zawisza poszedł na tę wyprawę? Pewnie dlatego, że nadarzała się okazja walki z największym niebezpieczeństwem świata chrześcijańskiego. Dla takiej wojny już raz, w roku 1408, szedł pod Doboj, choć jej efektem była wyprawa przeciwko Bośni.
W początkowej fazie wyprawy przeciw Turkom wojska Zygmunta Luksemburczyka liczyły w maju 1428 r. kilkadziesiąt tysięcy. Szli rycerze z Węgier, Niemiec, z Czech, Serbii, Wołoszy. Rusinów prowadził książę Witold. Zawisza Czarny prowadził rycerzy z Polski. W tej armii były też wojska najemne z innych krajów.
Początek wyprawy był pomyślny. Flota chrześcijańska na Dunaju rozbiła Turków i uszkodziła umocnienia twierdzy Golubac (Gołębiec), która broniła wejścia w głąb terytorium zajętego przez Turków. Sułtan Murad I dość szybko przybył twierdzy na ratunek i wówczas losy wyprawy poczęły się odwracać na niekorzyść wojsk Zygmunta Luksemburczyka.
Rozpoczął on natychmiast z Turkami pertraktacje i uzyskał dość korzystne warunki wycofania się. Jego wojska miały przeprawić się na lewy brzeg Dunaju. Ale Turcy rozejmu nie dotrzymali i gdy począł się odwrót wojsk chrześcijańskich ruszyli na nie do ataku. Część wojsk przeprawiła się przez Dunaj, bardzo wielu rycerzy zostało na polu bitwy, wielu potonęło w Dunaju, poszło w niewolę. Mizerny strateg i niedołężny wódz Zygmunt Luksemburski znalazł się w niebezpieczeństwie. Uratował go wówczas Zawisza Czarny, odstępując mu wóz zaprzężony w mocne konie oraz oddział polskich rycerzy, którzy odstawili cesarza w bezpieczne miejsce. Zawisza Czarny pozostał z wojskiem na prawym brzegu Dunaju i choć cesarz przysłał po niego łódź, która nie mogła zabrać wszystkich trwających przy rycerzu, wróciła ona bez Zawiszy Czarnego.
Legendowy przekaz mówi, iż Zawisza miał oświadczyć, że "nie ma takiej łodzi, która by mogła przewieźć honor Zawiszy". Zawisza pozostał na prawym brzegu Dunaju i podjął nierówną walkę z turecką odsieczą. Kronikarz Jan Długosz zanotował: "Niebawem otoczony przez Turków, którzy wzięli go za króla lub jakiego księcia dla zbroi świecącej i połowy czarnego orła, którego miał w herbie na płaszczu zbroję okrywającym, dostał się do niewoli". Według tej relacji Długosza, jeńca prowadzono do sułtana zdjąwszy mu szyszak z głowy. W drodze dwaj żołnierze tureccy, z których każdy uznał jeńca za swoją własność, pokłócili się o swoje prawa. Jeden z nich miał ściąć głowę pojmanego. Głowę Zawiszy zaniesiono sułtanowi, ciało odarte ze zbroi pogrzebali Racowie (Serbowie).
Inni kronikarze podali, że Zygmunt Luksemburczyk jeszcze w miesiąc po bitwie nie był pewny czy Zawisza zginął. Dopiero w sierpniu 1428 r. nie było już wątpliwości, iż polski rycerz nie żyje. Powszechnie oskarżano Zygmunta Luksemburczyka o tę śmierć.
Symboliczny pogrzeb Zawiszy odbył się w Krakowie, w kościele 00. Franciszkanów, w listopadzie 1428 r. Elegię na śmierć Zawiszy Czarnego ułożył w języku łacińskim kanonik wawelski Adam Świnka, rozpoczynając ją słowami:
Arma tua fulgent, sed non hic ossa quiescunt, Divae memoriae miles, o Zawisza Niger.
W tłumaczeniu polskim tekst ten brzmi: "Lśni twój herb, ale twoje nie leżą tu kości, Zawiszo Czarny, sławy wieczystej rycerzu".
Jan Długosz charakteryzując wielkiego rycerza, napisał: "Nie tylko w tej bitwie, ale we wszystkich wyprawach okazywał się rycerzem dzielnym i znakomitym, słynął odwagą i wielkimi czynami, w których mu nikt nie dorównywał (...) imieniem Zawiszy na prawdę swych słów zaklinało się rycerstwo polskie". Ta jego cnota, dotrzymywanie danego słowa, wysuwała się na czoło. Powszechnym było powiedzenie: Na nim ci; jak na Zawiszy, które w zmienionej formie przetrwało po dzień dzisiejszy.
Prawa autorskie zamieszczonych na stronie materiałów (teksty, fotografie, grafiki i wszelkie inne) należą do ich właścicieli.
|