Robert.Tosik@ymail.com
Robert Tosik
Galeria
Galeria kick-boxing | prasa
cIEkaWOsTki
WARSZAWA | Miasto Feniksa - Semper Invicta
P R A G A zone
P R A G A best foto
nOwa & sTara WAWA
WALKA Z WROGAMI | 2WŚ | Niemcy | UPA | Snajperzy
DRUGA STRONA POWSTANIA WARSZAWSKIEGO | INNE SPOJRZENIE
POLSCY BOHATERZY podczas II Wojny Światowej | A gdyby...
Wojna Polsko-Ruska 1919-1920 | 2-ch Amerykanów | Polska-Ukraina
Stratfor | SEKCJA45.
HOŁD PRUSKI
HOŁD RUSKI
POCZĄTEK KOŃCA
Zawissius Niger
Blumer - polski pirat
POLACY | Gladiatorzy BOKSU
Niedźwiedzie - Żołnierze
MIXXXX zone
ROCZNIK STRATEGICZNY
SIN CITY
Star Wars
Indiana Jones
III Wojna Światowa - nowy porządek
Foto - duży format


POLACY | Gladiatorzy BOKSU
Stanley Ketchel (14.09.1886 – 15.10.1910) Polish-American, pięściarz polskiego pochodzenia, legenda boksu zawodowego, jeden z największych postaci w dziejach boksu, mistrz świata wagi średniej. Urodził się w rodzinie emigrantów z Polski Tomasza i Julii Kiecał. Rodzice wyemigrowali do USA ze wsi Sulmierzyce koło Piotrkowa Trybunalskiego, osiedlili się w Grand Rapids w stanie Michigan. Miał dziesięcioro rodzeństwa.



Stanisław Kiecal
 
Właściwie nazywał się Stanisław Kiecał. Już jako dziecko nie był "niewiniątkiem" włóczył się z bandą kumpli na przedmieściach Gran Rapids. Razem okradali pijaków, napadali całą bandą na wracających z pracy robotników, tłukli ich, obezwładniali, i zabierali wszystko co mieli, często kradli im buty (za które można było dostać pół dolara) i ubranie, kradli też kapelusze z głów przechodniów (wówczas kapelusz to był szyk, oznaka wyższego statusu), sprzedawali je później za kilka centów.  Następnie umykali bez szmeru. W tamtym okresie takich rabusiów-włóczęgów nazywano "wesołymi kotami".

Ale Kiecal miał również drugą twarz, uwielbiał czytać książki przygodowe, o "Dzikim Zachodzie", Indianach i kowbojach..., był pod ich dużym wpływem, m.in. fascynowała go postać Dzikiego Billa Hickoka. 

Opuścił dom rodzinny i wyjechał razem z ferajną szukać przygód. Podróżowali pociągami towarowymi (na ich dachach) po  północnych stanach USA. Głód, kradzieże, bójki i aresztowania – to był ich chleb powszedni.






Młody Kiecal pojawiał się w przeróżnych miejscach, jakiś czas mieszkał w Chicago, gdzie pod okiem byłego pięściarza Toma „Sockera” Flannagana krótki czas trenował boks. Jednak wkrótce ruszył w dalszą drogę. W 1899 jako niespełna piętnastolatek dotarł do górniczego miasteczka Butte w Montanie (w masywie Gór Skalistych) i osiadł tam na dłużej. Wówczas w tamtych okolicach wydobywano miedź, srebro oraz złoto. Imał się różnych zajęć, bywał pomocnikiem drwala, kowala, pracował również w knajpie, lecz nader wszystko był zaprawiony w licznych bójkach.

W 1901 w miejscowości Bismarck został aresztowany. Spędził około dwóch miesięcy w miejscowym więzieniu oskarżony o włóczęgostwo. Tam zaczął weryfikować swoje życie, zrozumiał, że to, co kochał, czego pragnął, o czym marzył..., o wielkich przygodach, o świecie „Dzikiego Zachodu”, że te czasy minęły bezpowrotnie, że życie które wiedzie, doprowadzi go albo do więzienia, albo zginie gdzieś na ulicy... Doszedł do wniosku, że trzeba coś zmienić.

Podczas jednej z bójek w Butte (górniczym zagłębiu), z „wielkim dryblasem”, którego obił solidnie, niejaki Maurice Thompsona (były bokser), który obserwował zajście, zaproponował mu aby trenował boks.


 


Styl jego walki charakteryzował się wyjątkową szybkością, zręczność, siłą ciosu, oraz niezwykłą żądza zwycięstwa i zaciekłością.
 
Jako że przy kopalniach za dużo rozrywek nie było, organizowane były walki bokserskie (głównie w barach), które były bardzo popularne wśród górników. Walki toczono między miejscowymi oraz przyjezdnymi. W Butte funkcjonował przyzwoicie wyposażony klub bokserski, gdzie Kiecal później poznawał podstawy technik bokserskich.
 
Na zawodowym ringu zadebiutował w 1903 i wkrótce stał się lokalną sensacją. Od tej pory znany był już jako Stanley Ketchel, a jego pierwszy pseudonim to Hobofighter (Wojownik – włóczęga).


 
Do końca roku 1906 Polak stoczył już 43 oficjalne walki, z czego 38 wygrał przez KO, 3 zremisował, a dwie przegrał na punkty (obie ze swoim trenerem). Polak osiadł następnie w Michigan.
 
Kluczową okazała się walka, która odbyła się 4.07.1907 w Marysville, z uznawanym jako pretendent do tytułu mistrza wagi średniej Irlandczykiem Joe Thomasem pseud. The Pride of California (Dumą Kalifornii), ówczesną gwiazdą ringu. Walka po 20 rundach zakończyła się remisem. Młody Polak zdobył wielkie uznanie, miał wówczas 21 lat.

Niedługo po ich pierwszej walce w wadze średniej ogłoszono wakat, a rewanż Ketchel – Thomas ogłoszono walką o tytuł. Starcie zakontraktowano na 45 rund, walka odbyła się w Colma, Ca. 2.09.1907. Po drugiej walce Ketchela z Joe Thomasem zyskał przydomek Michigan Assassin (Zabójca z Michigan), ze względu na dramatyczny przebieg walki (obaj bokserzy byli kilkakrotnie liczeni) w 29 rundzie Ketchel otrzymał silny cios i był na krawędzi nokautu, pozbierał się jednak, przeszedł do ataku i w 32 rundzie znokautował Thomasa. Po tej walce dziennikarze i kibice określali go już przydomkiem The Michigan Assassin czyli „Zabójca z Michigan”.  




Następnie 23.02.1908 Ketchel już w pierwszej rundzie znokautował jednego z pretendentów do tytułu mistrza świata w wadze średniej – Irlandczyka Mike'a Sullivana, niedługo później 9.05.1908 klęskę brata bliźniaka chciał pomścić Jack Sullivan – w 20 rundzie zaliczył KO.

Do historii boksu przeszły 4 walki Ketchel – Papke.
Kolejnym postrzeganym jako pretendent do tytułu był Niemiec Bill Papke, który okazał się najbardziej zaciętym przeciwnikiem Polaka (Niemiec walczył w tej samej kategorii wagowej co Polak – i zdarzyło się to Kiecelowi tylko raz, później przeciwnicy byli już o wiele ciężsi). Ketchel obronił tytuł 4.06.1908 wygrywając z Papke na punkty po 10 rundach, (między walkami z Papke znokautował ostatniego zaliczanego do grona ścisłej czołówki wagi średniej Hugo Kellego oraz kolejny raz walczył z Joe Thomasem, tym razem nokautując go w 2 rundzie - łącznie walczyli czterokrotnie).
 
Dróga walka  rewanż z Niemcem Papke, miał miejsce 7.09.1908 w Vernon, potyczka okazała się jedną z nielicznych przegranych Polaka. Była to porażka kontrowersyjna, miał miejsce incydent, a właściwie chuligańskie niehonorowe zachowanie Niemca, gdyż Bill Papke w czasie powitania na ringu (po rozpoczęciu pierwszej rundy) w odpowiedzi na wyciągniętą rękę Polaka (na tradycyjne powitanie przed walką) – uderzył go prosto w szczękę lewym sierpem, a następnie poprawił prawym prostym między oczy. Po tych nieczystych ciosach Niemiec przeszedł do chaotycznego ataku, zasypując Polaka gradem ciosów, oszołomiony Kiecal przetrzymał to, lecz oczy zapuchły mu do tego stopnia, że nic nie widział – w 12 rundzie przegrał przez KO.



Ketchel – Papke II


(W owych czasach bokserzy na początku walki – już po pierwszym gongu, zwyczajowo witali się podając sobie rękawice, natomiast Papke niespodziewanie zadał Ketchelowi dwa bardzo mocne ciosy, jeden z nich spowodował silne, narastające zapuchnięcie oczu. Zamroczony Ketchel w pierwszej rundzie był trzykrotnie liczony. Nie doszedł już do siebie i coraz mniej widząc bronił się tylko przed atakami Papkego. Znamienne jest to, że Polak nigdy nie usprawiedliwiał swojej porażki zdradliwym atakiem Niemca, co zostało z szacunkiem odnotowane przez prasę. Wyraził jedynie chęć spotkania się z nim ponownie w ringu. Z oficjalnego punktu widzenia Papke nie popełnił przewinienia, gdyż żadne przepisy nie regulowały kwestii powitania przed walką i sędzia (którym był sławny Jim Jeffries) nie miał podstaw do interwencji. Owe wydarzenie skutkowało tym, iż od tej pory zarzucono zwyczaj witania się już po gongu, zawodnicy spotykają się teraz przed rozpoczęciem walki na środku ringu w obecności sędziego i podają sobie dłonie, to możemy zaobserwować przy walkach organizowanych współcześnie – stąd ten zwyczaj).

 
Ketchel był człowiekiem bardzo popularnym, lgnęły do niego zarówno piękne kobiety, jak i złoczyńcy (z tymi drugimi często się przyjaźnił). Na niniejszym zdjęciu widzimy od lewej, przyjaciela i managera Ketchela płk.Rollina P. "Pete" Dickersona, następny to Emmet Dalton - członek cieszącego się złą sławą Gangu Daltonów (tu widzimy go po tym jak został ułaskawiony po 14 latach odsiadki za napad na dwa banki w którym zginęli wszyscy bracia biorący udział w napadzie – Emmet otrzymał 23 postrzały, żaden z nich nie okazał się śmiertelny, później był agentem nieruchomości, pisarzem i aktorem. Wyobrażenie wspomnianego gangu wykorzystali autorzy komiksu później sławnej kreskówki Lucky Luck), oraz Joe Gorman - początkujący bokser wagi średniej.
 

Trzecia walka Ketchel – Papke, kolejny rewanż odbył się 11 tygodni później 26.11.1908 również w Colma – już bez powitania w pierwszej rundzie (zwyczaj ten został zarzucony przez wszystkich bokserów na skutek niehonorowego zachowania Niemca podczas sławetnej walki Ketchel - Papke II). San Fransisco z zapartym tchem patrzyło, jak Polak demoluje Niemca (zdeklasował go) by ostatecznie znokautować w 11 rundzie. Wielu ekspertów uważa tę walkę za najwspanialszy pojedynek Ketchel.



Walka Ketchel - Papke (Niemiec na deskach)

 
Po tej walce Ketchel stoczył kilka pojedynków, w tym dwukrotnie ze słynnym Philadelphia Jackiem O'Brianem, ale Billy Papke chciał dostać jeszcze jedną szansę na odzyskanie tytułu.

Czwarta ich walka miała miejsce 5.07.1909 w Colma – o tytuł mistrza świata, zakontraktowana na 20 rund. Był to najzacieklejszy ich pojedynek, dość powiedzieć że obaj szybko doznali złamań kości dłoni (Papke w 2 rundzie – lewej, a Ketchel w 6 rundzie – prawej oraz w 7 rundzie lewego kciuka), nie powstrzymało ich to jednak przed niesłychaną bijatyką aż do ostatniego gongu. Zwyciężył wyraźnie na punkty Ketchel.




Papke na deskach
 

Papke był rówieśnikiem Ketchela urodził się 17.09.1886, jego życie również zakończyło się dramatem, chodź nie można porównywać tego do tragedii jaka spotkała Polaka, dramat zgotował sobie sam Bill Papke. Illinois Thunderbolt bo taki pseudonim nosił Niemiec, zarobione pieniądze inwestował m.in. na giełdzie, jednak kryzys lat ’30 nie oszczędził i jego, do tego pojawiły się kłopoty ze zdrowiem, a na domiar złego odeszła żona. Papke załamał się psychicznie i popadł w depresję. W dn. 26.11.1936 zastrzelił swoją byłą żonę i popełnił samobójstwo.


W dniu 26.12.1908 mistrzem świata wagi ciężkiej został czarnoskóry Jack Johnson. Bezwzględnie najlepszy pięściarz tamtego okresu – fakt, że mistrzem jest Murzyn spędzał sen z powiek wielu Amerykanom. Dlatego trwały intensywne poszukiwania tzw. „białej nadziei”. Na fali tych emocji postanowiono zorganizować walkę 
o tytuł Mistrza Wszechwag. Ketchel wyzwał na pojedynek znajdującego się w szczytowej formie Johnsona Olbrzyma z Galveston, wielkiego jak góra – 93kg/187cm, przy Ketchel 77kg/175cm.



 


Walka Kiecal - Johnson
 
 
Tu należy nadmienić, iż "Olbrzym" obawiał się Polaka, w kontrakcie Johnson nalegał, aby znalazła się klauzula – warunek, że walka miała się odbyć „no decision” – pretendent musiałby go znokautować aby zdobyć pas, wygrana punktowa nie odbierała tytułu championowi.



Johnson na deskach
 

Ketchel – Johnson stanęli naprzeciw siebie 16.10.1909 w Colma – walka wyglądała jak pojedynek Dawida z Goliatem, przy czym widoczna była przewaga zasięgu i siły Johnsona. Walka układała się jednak po myśli Polaka, wściekle nacierał i w 12 rundzie po mocnym prawym "kujawiaku" Johnson zaliczył deski (sędzia wyliczył go do dziewięciu i wstał). Ketchel pewny zwycięstwa zbliżył się do niego z opuszczoną gardą, odsłoniety – chcąc dokończyć rywala i wtedy otrzymał straszliwe uderzenie prawym hakiem w podbródek. Uderzenie wyrzuciło Polaka w powietrze, upadając uderzył najpierw głową, później plecami (nogi miał jeszcze w górze). Johnson bez sił przewrócił się o jego ciało i padł na ring, z którego podniósł się okropnie zmęczony.



Walka Johnson - Kiecal
 

W trakcie tego uderzenia rękawica czarnoskórego mistrza pękła i znaleziono w niej dwa zęby. Ketchel stracił wszystkie przednie górne zęby. Johnson bardzo lubił i szanował Polaka, uważał go za najlepszego białego boksera z jakim się zmierzył, podziwiał jego odwagę i styl. Twierdził, że od nikogo nie otrzymał tak potężnego uderzenia jak wtedy od Ketchela w 12 rundzie i nikomu tak silnego ciosu nie zadał, po walce powiedział "myślałem że go zabiłem".

Jack Johnson zginął w 1946 - rozbijając samochód, który prowadził. Nie wiadomo czy był to wypadek, czy samobójstwo.



 


Stanisław Kiecał/Kiecel vel Stanley Ketchel stoczył jeszcze kilka pojedynków między innymi z najlepszymi zawodnikami wagi ciężkiej.
 
W wieku zaledwie 24 lat w dn. 15.10.1910 Polak został zamordowany podczas pobytu na farmie przyjaciela pułk. R.P. Dickersona w Conway w stanie Missouri (gdzie przygotowywał się do następnej walki). Ketchel siedząc przy stole w jadalni tyłem do wejścia (podczas śniadania) otrzymał postrzał w plecy z karabinu Winchester (który o ironio był jego własnością). Zabójcą okazał się Walter Dipley (pracownik farmy), morderca zabrał Polakowi 2000 USD i pierścień z brylantem, choć motywem zabójstwa prawdopodobnie była gł. zazdrość o dziewczynę Goldie Smith, z którą Ketchel był widziany poprzedniego dnia i z którą mogło go coś łączyć. Podczas śledztwa dziewczynę oskarżono o współudział w kradzieży.
 
Ketchel zmarł około godziny 19:00, jego ostatnie słowa, które wypowiedział do przyjaciela Dickersona brzmiały: jestem tak zmęczony, zabierz mnie do domu do matki.

Natychmiast rozpoczęły się poszukiwania mordercy, równocześnie Dickerson ogłosił, iż za przyprowadzenie zabójcy oferuje 5 tys. USD nagrody – za żywego lub martwego, lecz dodał – że najlepiej za martwego. Dipleya złapano w sąsiednim domu następnego dnia. Został skazany na dożywocie. Walter Dipley odsiedział w więzieniu 23 lata, po opuszczeniu więzienia przeżył kolejne 23 lata, zmarł w 1956 – 46 lat po zabójstwie Polaka.
 
Stanley Ketchel zginął mając 24 lata, był w doskonałej formie i mógł jeszcze wiele osiągnąć w zawodowym boksie. W 2004 magazyn The Ring umieścił go na 6 miejscu wśród najlepszych puncherów w historii boksu bez podziału na kategorie wagowe. Ketchel ma też swoje miejsce w bokserskim „Hall of Fame”. Przez wielu ekspertów Stanisław Kiecal jest uznawany za najlepszego zawodnika wagi średniej w historii boksu oraz najlepszego zawodnika w historii w kategorii „pound for pond” – czyli bez podziału na kategorie wagowe.
 
Ketchel pamiętany jest jako 100% profesjonalista, zawsze dbający o dobrą formę sportową. Był dumny ze swojego pochodzenia, wszyscy wiedzieli też, że jest Polakiem.

Ciekawostką jest, że podobno przed walką wyobrażał sobie przeciwnika obrażającego mu matkę, by wzbudzić w sobie większą wściekłość i agresję w czasie walki. Z tej samej miejscowości pochodzi Floyd Mayweather Jr.



Pogrzeb Ketchela
 

Zginął jak jego idol (którego znał z książek) - legendarny James Butler Hickok – od strzału w plecy. Podobno kiedy przyjaciel Polaka Wilson Mizner, reżyser i scenarzysta, zwany Królem Broadwayu, dowiedział się (przez telefon) o śmierci Ketchela, miał wykrzyknąć: To niemożliwe! Zacznijcie nad nim liczyć do dziesięciu! Wstanie na dziewięć! Stanisław Kiecal spoczywa na cmentarzu Świętego Krzyża w Grand Rapids w stanie Michigan.

RRT
 

* * *

 

Tadeusz Pietrzykowski ps. Teddy ur. 8 kwietnia 1917 w Warszawie, zm. 17 kwietnia 1991. Karierę bokserską rozpoczął w latach międzywojennych jeszcze w gimnazjum. Trenował na Legii m.in. pod okiem słynnego Feliksa Stamma. Był wicemistrzem Polski i mistrzem Warszawy w wadze koguciej. 

W 1938 "Przegląd Sportowy" uznał Teddy'ego za najlepszego boksera Warszawy w wadze koguciej.


 

Tadeusz Pietrzykowski 1937

 
14 czerwca 1940 Pietrzykowski trafił jako jeden z pierwszych więźniów do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau (nr obozowy 77).
 
Do historii przeszedł przede wszystkim jako bokser toczący pojedynki w obozach koncentracyjnych (podobnie jak Czortek i Arouch).
 
Pierwszą walkę stoczył w marcu 1941 – wygrywając z byłym zawodowym mistrzem Niemiec w wadze średniej – Walterem Düningiem (stawką było pół chleba i kostka margaryny). Düning przerwał walkę w momencie kiedy przewagę osiągał Polak i szala zwycięstwa przechylała się na korzyść Pietrzykowskiego.

Pomysłodawcą walk bokserskich w Auschwitz był m.in. Düning (był obozowym kapo, uwielbiał wyżywać się na więźniach).

Pietrzykowski tak wspominał po latach tą walkę:
przy rogu kuchni obozowej więźniowie utworzyli czworobok, w środku którego znajdował się "ring", na którym walczono. W ringu stał Dünning z łapawicami na rękach. Był to blondyn doskonale zbudowany, o potężnej masie mięśni, malutkich oczach i porozbijanych łukach brwiowych. W tym czasie nie było jeszcze w obozie rękawic bokserskich, tylko łapawice. Takież mi podano, więc je założyłem. Wokół dosłyszałem ostrzeżenia, połączone z pukaniem się w głowę: ty, zabije cię, zje cię. Ale nie było czasu na myślenie. Towarzyszyła mi jedna natrętna myśl: za walkę dają chleb. Byłem głodny. (...) Dünning wyciągnął jedną rękę, a następnie przyjęliśmy postawę bokserską. Rozpoczęła się walka. Zanim to nastąpiło, w umyśle jak błyskawica przewinęła mi się moja uprzednia kariera bokserska: sylwetka trenera Stamma, pierwsza i ostatnia walka. Wiedziałem jedno - że muszę walkę wygrać. Nie wiem, kto z nas był lepszym bokserem. Są jednak takie chwile, gdy rzeczy niemożliwe stają się rzeczywistością. (...) Kiedy Walter poszedł na mnie z wpół opuszczonymi rękami, uderzyłem go lewym prostym. Zdublowałem cios jeszcze raz i jeszcze raz. Dünning oganiał się ode mnie jak od muchy. Później skontrowałem go prawą ręką na szczękę. Cios doszedł celu, aż Walterowi odskoczyła głowa (...) Tak minęła pierwsza runda (...). Odezwał się gong (uderzono w dzwon na placu apelowym). Walter znów poszedł do przodu, tym razem bardziej energicznie. Musiałem więc użyć wszystkich umiejętności technicznych, aby się nie nadziać na cios przeciwnika. (...) Uderzyłem jak zwykle kilka razy lewym prostym, potem poszedłem prawym prostym, następnie lewym sierpem. I o dziwo cios doszedł, Walter nie zdołał go uniknąć. Czy nos, czy warga została uszkodzona, w każdym razie pod nosem ukazała się krew nad górną wargą.

Po tej walce Teddy stał się w obozie znany. W każde kolejne niedzielne popołudnia regularnie zaczęły się odbywać walki bokserskie. Rywalami Polaka byli zarówno uznani pięściarze, jak i zwykli zabijacy, więźniowie i wartownicy.

W późniejszym okresie w Oświęcimiu stanął profesjonalny ring z linami, a walki prowadzili sędziowie.

W Oświęcimiu, Teddy stoczył według różnych szacunków ok. 40 – 60 walk, pokonując między innymi holenderskiego mistrza kraju i mistrza Europy w wadze pół średniej – Leu Sandersa (pierwszą walkę przegrał).

W archiwach obozowego muzeum znajduje się m.in. gryps napisany przez Pietrzykowskiego do matki: "Jestem dziś mistrzem wszechwag KL Auschwitz po zwycięstwach poprzednich nad Janowczykiem, Dexponko, itd. Tak Mateńko, dostałem za to 10 bochenków chleba i 10 kostek margaryny - rozdałem na gwiazdkę biednym, niech i oni mają. Widzisz, przydał mi się box".
 
W obozie kilkakrotnie spotykał Maksymiliana Kolbe.

Tadeusz Pietrzykowski w 1943 został przeniesiony do obozu zagłady Neuengamme, lecz nie przeszkodziło mu to w kontynuowaniu walk bokserskich. Walczył ze wszystkim, bez podziału na kategorie wagowe.

Nigdy nie spotkał się z późniejszą legendą "obozowego" boksu Salamo Arourch'em (który trafił do Auschwitz po przewiezieniu Polaka do Neuengamme.

"Przeglądu" więźniów, których zabierano do Neuengamme dokonywał Hans Lütkemeyer (były sędzia bokserski), którego Teddy poznał w 1938 podczas międzynarodowego turnieju bokserskiego w Poznaniu. Po zawodach, podczas bankietu Pietrzykowski rozmawiał z nim (znał dobrze niemiecki), wymienili się również pamiątkami.



 


W Neuengamme wieść o przybyciu boksera rozeszła się błyskawicznie. Pierwszą walką Teddy'ego była walka sparingowa z jego znajomym z Oświęcimia Jerzym Muchowiczem. Pojedynek spodobał się Niemcom, więc Pietrzykowskiemu zaproponowano starcie z niemieckim kapo Jimmim Kachtą. Polak znokautował Niemca, a w nagrodę dostał obozowy rarytas... psie ucho.
 
Na obozowym ringu spotkał się z wieloma "twardymi", wygrał m.in. z niemieckim bokserem Schally Hottenbachem (szkop ważył wówczas ponad 90kg), pokonał również Rosjanina Kostię Konstantinowa. W Neuengamme, Pietrzykowski stoczył ok. 20 walk.
 
Trafił do obozu Bergen-Belsen, który wyzwolony został 15 kwietnia 1945 przez Brytyjczyków. Po wyzwoleniu wstąpił do 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, gdzie zajmował się organizacją zajęć sportowych dla żołnierzy, był również mistrzem dywizji.
 
Tadeusz Pietrzykowski był pierwowzorem bohatera noweli ”Bokser i śmierć” Józefa Hena, na podstawie której słowacki reżyser Peter Solan zrealizował w 1962, film fabularny o tym samym tytule.

Po wojnie Teddy nie potrafił znaleźć sobie miejsca, próbował wrócić na ring, niestety lata obozów i walk wywarły na nim swoje piętno i z powodu złego stanu zdrowia nie udało mu się powrócić między liny.

Zmarł 17 kwietnia 1991 w Bielsku Białej w wieku 74 lat.


RRT 

* * *



 
Salamo Arouch ur. w 1923 w Salonikach w Grecji zm. 26.04.2009 w Tel Awiwie. Był żydem, urodził się w biednej rodzinie, jego ojciec pracował jako robotnik portowy. W wieku 14 lat po raz pierwszy założył rękawice bokserskie. W 1940 został mistrzem Bałkanów w boksie wadze lekkopółśredniej. Na ringu zyskał przydomek "Baletnica" ze względu na drobną posturę i doskonałą pracę nóg. Jego dobrze zapowiadającą się karierę sportową przerwała wojna.

W 1941 Niemcy podbili Grecję dzieląc państwo na trzy strefy okupacyjne i tworząc marionetkowy rząd na czele którego stanął Georgios Tsolakoglou. Podobie jak we wszystkich okupowanych krajach, także w Grecji rozpoczęła się eksterminacja Żydów.

Niemcy miedzy marcem a sierpniem 1943 wysiedlili z miasta Saloniki ok. 50 tys. żydów i wysłali ich do obozu Auschwitz-Birkenau. 

W maju 1943 po wielu dniach przebytych w transporcie w bydlęcych wagonach Salamo Arouch wraz z całą rodziną - rodzicami, trzema siostrami i bratem dotarł do Auschwitz. Matka i siostry od razu trafiły do komory gazowej. Salamo z ojcem i bratem po dezynfekcji, ogoleniu głów i po wytatuowaniu numerów (nr Salamo 136954)  stanęli na placu przed jednym z baraków. Wtedy do grupy więźniów podjechał samochód, wysiadł z niego esesman i spytał, czy wśród nich są zapaśnicy lub bokserzy. Salamo powiedział, że jest bokserem. Esesman popatrzył na niego z niedowierzaniem... 

Arouch said:
SS officer asked whether any of the prisoners could box. Arouch was pushed from the line by friends who knew of his boxing history. The officer asked him if he were ready to fight right then... "I was very scared," Arouch said. "I was exhausted from being up all night and not eating, but I said yes."

Esesman szpicrutą narysował na ziemi prowizoryczny ring, polecił sprowadzić Żyda o imieniu Chaim i kazał im walczyć. Mimo wyczerpania podróżą Salamo pokonał przeciwnika.

To była pierwsza z wielu walk, jakie musiał stoczyć w Auschwitz. Szybko okazało się, że szansą na przeżycie w obozie są jego umiejętności bokserskie.

Oficerowie SS, niemieccy nazistowscy funkcjonariusze obozu, organizowali wieczorami różne "rozrywki" m.in. zmuszając więźniów do odgrywania upokarzających przedstawień i kabaretów. Największą popularnością cieszyły się jednak bokserskie pojedynki więźniów rozgrywane w jednym z magazynów. W wypełnionej dymem z cygar sali, przy akompaniamencie ryków podpitych esesmanów i śmiechów strażniczek z Birkenau więźniowie musieli toczyć ze sobą brutalne pojedynki o przeżycie. Walki odbywały się bez sędziów, bez zasad i bez rund. Zwycięzca dostawał dodatkową porcję jedzenia, a przegrany trafiał do komory gazowej.

Salamo w takich warunkach toczył 2-3 walki w tygodniu. Wkrótce został faworytem nazistów - zorientowali się, że stawiając na niego zawsze wygrywają. Przenieśli go więc do lżejszej pracy w biurze.

Salamo wiedział, co się działo z jego przeciwnikami po walce. Powiedział: oczywiście, że wiedziałem, co się stanie z przegranym, podczas walki musiałem pozbyć się współczucia, by przeżyć - mówił po wojnie.

Pojedynki były niezwykle brutalne, walczono do upadłego, do momentu, aż jeden z bokserów straci przytomność. Większość przeciwników była znacznie większa i cięższa od drobnego Greka. Salamo wspominał, że podczas jednej z walk w ciągu 18 sekund znokautował rywala Cygana o wadze 115-130 kg i wzroście 198 cm, żydowski mistrz ważył wówczas 62-65 kg.

Jego najtrudniejszą walką był pojedynek z niemieckim Żydem Klausem Silberem, przedwojennym mistrzem, który w Auschwitz nie przegrał żadnej z ponad 100 walk. Pojedynek był tak zaciekły, że w pewnym momencie obaj bokserzy wypadli poza ring. Podczas tej walki Salamo po raz pierwszy znalazł się na deskach. Szybko jednak doszedł do siebie i znokautował przeciwnika. Potem już nikt nie zobaczył Silbera żywego.

Mniej więcej w tym samym czasie ojciec i brat Salamo zostali zamordowani. Ojciec, wykończony niewolniczą pracą trafił do komory gazowej, a brat został zastrzelony przez strażnika po tym, jak odmówił wyrywania złotych zębów trupom przed spaleniem ich w krematorium.

Salamo Arouch stoczył w Auschwitz 208 walk, wszystkie wygrał.

W styczniu 1945 Niemcy ewakuowali większość więźniów do obozów na terenie Rzeszy. Salamo trafił do Bergen-Belsen. Obóz ten został wyzwolony 15 kwietnia 1945 przez oddziały brytyjskiej 11 Dywizji Pancernej. Krótko po wyzwoleniu Salamo zapytał jednego z dowódców, czy mają w swoich szeregach jakichś bokserów, którzy chcieliby się z nim zmierzyć? zgłosiło się dwóch. Salamo znokautował obydwu w pierwszej rundzie.

W Bergen-Belsen poznał 17-letnią Martę (wł. Allegrę) Yechiel ze swojego rodzinnego miasta Saloniki, z którą ożenił się pod koniec 1945. Razem wyemigrowali do Palestyny. Zaciągnął się do armii i walczył o niepodległość Izraela w 1948. Przez pewien czas boksował, później zajął się biznesem. Założył firmę transportową, która odniosła spory sukces. Miał czworo dzieci i dwunastu wnuków.
 

 
Willem Defoe w roli Salamo Arouch
w filmie Triumph of the Spirit 
 
 
 
W 1989 wrócił do Polski, by pracować jako konsultant przy hollywoodzkim filmie Triumph of the Spirit (Triumf ducha) opartym na jego historii, który kręcony był w Oświęcimiu. Rolę Salamo zagrał amerykański aktor Willem Dafoe. Wizyta w Oświęcimiu była dla Salamo ciężkim przeżyciem.

Zbigniew Pietrzykowski pod koniec '80 uczył boksu Willema Dafoe, gdy ten przygotowywał się do "Triumfu ducha" - Daniel Olbrychski.

Na terenie byłego obozu koncentracyjnego zorganizowano spotkanie Salamo z jednym z jego dawnych przeciwników - polskim bokserem Antonim Czortkiem.

Antoni Czortek przed wojną zdobył srebrny medal na Mistrzostwach Europy w boksie w wadze piórkowej, był również olimpijczykiem (reprezentował Polskę na olimpiadzie w Berlinie w 1936), również był zmuszony do walk bokserskich w Auschwitz. Przegrał pojedynek z Salamo (był lżejszy od Greka), ale naziści dali mu jeszcze jedną szansę. W walce o życie spotkał się z esesmanem Walterem, wygrał ją i dzięki temu nie trafił do komory gazowej. Antoni Czortek zmarł 15 stycznia 2004 w wieku 89 lat.

Film rozpowszechnił na świecie historię boksera z obozu (choć opowieść przedstawiona w produkcji nie trzymała się sztywno faktów). Obraz został dobrze przyjęty i Salamo Arouch stał się postacią powszechnie znaną, a w świecie bokserskim - wręcz legendarną. Podczas pobytu w USA zostało zorganizowane spotkanie Salamo z legendami boksu: Muhammadem Ali i Mikiem Tysonem.

W Izraelu często zapraszano go na spotkania w szkołach i bazach wojskowych.
Zmarł 26 kwietnia 2009 w Tel Awiwie w wieku 86 lat.





Bił za tysiące pomordowanych
 
Gdy potężny kapo padł na deski prowizorycznego ringu, więźniowie obozu koncentracyjnego Mauthausen zawyli z dzikiej radości. Dzięki temu mogli liczyć na dodatkową porcję gorącej zupy.
 
Edward Rinke należał do czołówki polskich bokserów wagi koguciej, gdy w 1939 roku do Polski wkroczyły niemieckie wojska. Wybuch wojny zmusił go do porzucenia treningów i złapania za broń. Przyłączył się do obrony cywilnej Bydgoszczy, uczestniczył także w tłumieniu niemieckiej dywersji. Gdy Niemcy wkroczyli do miasta, nadal radził sobie całkiem nieźle, dostał pracę w jednym z domów towarowych. Nie trwało to długo, bo wkrótce okupanci dowiedzieli się o antyniemieckiej działalności Rinkego.

Wsypała go sąsiadka. Margarette Ummerle uznała, że gestapo powinno wiedzieć więcej o młodym Polaku. Kilka dni później Rinke był już w więzieniu w Szczecinie, stamtąd przetransportowano go do Berlina, potem Wejherowa, Koronowa, aż wreszcie trafił za zasieki obozu koncentracyjnego w Mauthausen. Właśnie tam po raz kolejny wyszedł na ring, by zmierzyć się w bokserskim pojedynku. Tym razem nie walczył jednak o punkty. Bił się o przetrwanie.
 
Aby przeżyć Mauthausen trzeba było mieć szczęście, spryt, wyjątkową wytrzymałość lub umiejętności z których umiało się korzystać. Przez Konzentrationslager w okolicy Linz przeszło ponad 300 tysięcy więźniów, według różnych szacunków Niemcy doprowadzili tam do śmierci około 100 tysięcy osób.

Bokser w roli kapo

Walki bokserskie w Mauthausen nie należały do rzadkości, była to ulubiona rozrywka strażników, a dla więźniów (często zmuszanych do pojawienia się na trybunach) okazja do oderwania od beznadziejnej codzienności. Niemcy mieli swojego faworyta, którego posyłali do walki przeciwko ochotnikom. Był nim potężny kapo o nazwisku Palzer. Przed wojną był bokserem, a w Mauthausen cieszył się wśród więźniów złą sławą bezlitosnego brutala.

Nim do obozu trafił Rinke, Palzer mierzył się z innym Polakiem. Z Auschwitz do Mauthausen trafił bowiem Antoni Czortek. Wicemistrz Europy z 1938 roku miał już za sobą obozowy pojedynek – w Oświęcimiu skrzyżował rękawice z SS-manem Walterem. Niemiec długo szykował się do walki, straszył i odgrażał... Po pierwszym ciosie padł na deski i już się nie podniósł. Z Palzerem Czortkowi tak łatwo nie poszło, ku rozpaczy polskich więźniów, przegrał ten pojedynek. Morale w polskim baraku spadło, a kapo stał się jeszcze bardziej brutalny wobec naszych rodaków.

Jakoś właśnie wtedy w obozie pojawił się Rinke, a ktoś szepnął Niemcom słówko o jego bokserskich umiejętnościach. Gdy zrozumieli, że to nie plotki, bydgoski pięściarz otrzymał lżejszą pracę w kotłowni oraz trzy tygodnie na przygotowanie do walki. Niewielu dawało mu szanse na pokonanie roślejszego Niemca. Waga kogucia kontra waga średnia? Bez szans!

Mimo to, a może właśnie z powodu różnic w posturze obu pięściarzy, rodacy pomagali Rinkemu jak tylko mogli. Podrzucali resztki jedzenia, które drżącą ręką zdołali odjąć sobie od ust. Pomagali w wykonywaniu codziennych obowiązków. Wszystko po to, by ktoś pognębił w końcu brutalnego kapo.

Bił za tysiące zamordowanych ludzi

Walki odbywały się w wąwozie, ring znajdował się na jego dnie. Na zboczach natomiast zasiadali widzowie, ponoć tego dnia zjawiło się ich około 35 tysięcy. Wszyscy czekali na ostatnią tego dnia walkę – w ósmym pojedynku "nowy" w obozie Polak miał utrzeć nosa agresywnemu strażnikowi. Historię tych pojedynków przytacza Sławomir Wojciechowski w obszernej monografii poświęconej Polonii Bydgoszcz "Zapomniane Pokolenie".

Aby spojrzeć przeciwnikowi w oczy, Rinke musiał popatrzeć w górę. - Gdy wyszedłem na ring, naprzeciw mnie stanął pewny siebie bokser z bezczelną miną – wspominał Rinke w wywiadzie udzielonym w 1980 "Dziennikowi Wieczornemu". - Pewny był jeszcze przez pierwszą rundę, gdy to poznawałem jego sposób boksowania. Potem dotarły do mnie dopingujące głosy kolegów. "Bij" - krzyczeli, z trudem hamując obelżywe słowa, które nienawiść do kata kierowała im na usta. I ja biłem. Za siebie i za innych, za tysiące zamordowanych ludzi, za jego bezczelną gębę.

Rinke szarżował niczym wściekły byk. Palzer szybko nabrał respektu do nowego rywala. Na jego twarzy najpierw wymalowało się zdziwienie, potem uznanie dla przeciwnika. Pierwsza walka nie została rozstrzygnięta, sędziowie zarządzili remis i od razu było wiadomo, że wkrótce dojdzie do rewanżu.
 
Dodatkowa miska zupy

Dzięki dobrej postawie na ringu, Rinke mógł liczyć na przychylne traktowanie ze strony Niemców, którzy byli głodni kolejnych, ciekawych walk. W takich miejscach jak Mauthausen trzeba było kombinować, by zwiększyć swoje szanse na przeżycie. Liczył się każdy detal. A już szczególnie dodatkowa miska zupy lub nieco lżejsza codzienna praca.
 
Do rewanżu doszło dwa tygodnie po pierwszej walce i tym razem Polak był już zdecydowanie górą. Ziemiste twarze więźniów wreszcie nieco się rozjaśniły. Dla nich to było jak zdobycie Mistrzostwa Świata. Zwycięstwo Rinke miało także wymiar praktyczny – po każdej jego wygranej do baraku Polaków przynoszono dodatkowe porcje zupy. Nikt nie jest w stanie tego policzyć - nie wiadomo, ile osób ten gorący wywar uratował przed najgorszym. Dodatkowa miska oznaczała przecież podwojenie codziennej racji.

Po kolejnej porażce, wściekły Palzer postanowił zmienić warunki. Następna walka miała składać się z sześciu dwuminutowych rund. Tym razem optymistów było jeszcze mniej. Koledzy patrzyli na mnie ze współczuciem. Palzer trenuje teraz codziennie, nieźle sobie podjada, a ty? A ja powtarzałem, że wygram, choć wcale nie byłem tego tak pewien – wspominał Rinke.

Protest komendanta

Kapo miał plan. Walcząc przez sześć rund liczył na wycieńczenie rywala. Jeśli nie techniką, nie siłą, nie sprytem, postara się pokonać przeciwnika wytrzymałością. Był czerwiec 1943, gdy obaj pięściarze po raz kolejny spotkali się na ringu. Choć pod koniec szóstej rundy ledwie trzymali się na nogach, obaj dotrwali do końcowego gongu, a wtedy sędzia orzekł zwycięstwo Niemca na punkty.

Na zielonej trybunie rozległy się przeraźliwe gwizdy i stało się coś niezwykłego. Na równe nogi zerwał się komendant obozu Franz Ziereis: "Wy durnie! Przecież tę walkę wygrał Polak!". No z takim argumentem sędziowie spierać się nie mogli i natychmiast zmienili swój werdykt, a więźniowie znów mieli kilka chwil radości i autentycznej dumy. Rinke dał im jeszcze dwa takie momenty, bo nim wojna dobiegła końca, dwukrotnie pobił swojego obozowego rywala.

Rinke w obozie pozostał do 5 maja 1945, gdy bramy przekroczyli żołnierze armii amerykańskiej. Był już wtedy, przepraszam za wyrażenie, obozowym celebrytą, znany wszystkim więźniom, na specjalnych względach u Niemców. O ciężkiej pracy nie było mowy, już do końca pobytu w Mauthausen, miast w kamieniołomach, pracował w obozowej kuchni.

Trener mistrzów

Po wyzwoleniu Rinke wrócił do Bydgoszczy i kontynuował bokserską karierę i już do końca życie jego kręciło się wokół boksu. Syn pana Edwarda, Janusz w 1969 wywalczył Mistrzostwo Polski juniorów. Trenerem był nie kto inny, jak ojciec, który wyszkolił kilku innych wyśmienitych zawodników. Spod jego ręki wyszli, między innymi, dwaj medaliści olimpijscy - Henryk Niedźwiedzki i Jerzy Adamski. Ten pierwszy w 1956 zdobył brązowy medal, cztery lata później w Rzymie Adamski sięgnął po srebro.

W Bydgoszczy nadal pamiętają o Rinke. Od 2000 odbywa się tam coroczny Międzynarodowy Turniej Bokserski jego imienia. W 1999 Edward Rinke zmarł, w wieku 82 lat.

Rinke i Czortek to nie jedyni polscy bokserzy, którzy podczas pobytu w obozie koncentracyjnym musie wychodzić na ring, by ratować skórę. W Auschwitz-Birkenau Tadeusz Pietrzykowski stoczył około 50 walk, zdołał pokonać między innymi zawodowego mistrza Niemiec w wadze średniej, Waltera Duningiema. Ale to już historia na inną opowieść.

tekst pochodzi z:




 

 
Prawa autorskie zamieszczonych na stronie materiałów (teksty, fotografie, grafiki i wszelkie inne) należą do ich właścicieli.
 

TO CZEGO POTRAFI DOKONAĆ INNY CZŁOWIEK - POTRAFIĘ DOKONAĆ I JA
"Obcując z potworami, uważaj abyś nie stał się jednym z nich, bo kiedy patrzysz w otchłań, otchłań może patrzeć w ciebie" – Dante Alighieri (1265-1321)

"Ludzie nie mają pojęcia o sile oddziaływania na innych, nie tylko fizycznego, ale duchowego... możesz kogoś powalić na ziemię waląc go pięścią, ale siłą umysłu można unicestwić..." - Graham Masterton (Wizerunek zła)

"Imagination is more important then knowledge"
- A. Einstein (1879-1955)
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja