Ignacy Aleksander Blumer (ur. 31.07.1773, zm. 29.11.1830).
W 1807 odznaczony Orderem Virtuti Militari za bohaterstwo podczas kampanii przeciwko Prusom i Austrii. Podczas wojny Francji z Rosją, w 1813 otrzymał od księcia Józefa Poniatowskiego dowództwo obrony Modlina wraz z francuskim generałem Dandelsem. Blumer odmówił w imieniu oddziałów polskich podpisania kapitulacji.
Rodzina Blumer (pierwotnie: O'Bloomer, Blummer, Blumberg, O’Blummer, O’Bloommer, Blumer, Blümer), pochodziła od inflanckiej familii O'Blummer, wywodzącej się ze starej szlachty irlandzkiej. Protoplastą rodziny w Polsce był Piotr O`Blummer v. Blumer, syn pułkownika artylerii angielskiej, sprowadzonego przez cesarza Piotra Wielkiego do Rosji, jako instruktora wojskowego.
Ignacy Blumer bo o nim jest niniejszy tekst, był przeciwnikiem wybuchu Powstania Listopadowego - zginął od polskiej kuli pod Arsenałem.
I.Blumer był generałem brygady wojsk polskich, uczestnik kampanii 1792, porucznik w czasie insurekcji 1794, w walkach Legionów 1797 – 1801 (kapitan od 1799), w randze podpułkownika - uczestnik wyprawy Napoleońskiej na Haiti w San Domingo 1802 – 1803, później żołnierz w armii Księstwa Warszawskiego, w kampaniach 1807, 1809, 1812 – 1813 pułkownik; od 20.01.1815 dowódca 8. pułku piechoty, generał brygady 1818 i dowódca brygady.
W Królestwie Polskim posłuszny ks. Konstantemu, w 1830 zaliczono mu 30 lat i 8 miesięcy „nieskazitelnej" służby wojskowej.
Teraz trochę historii:
Po trzecim rozbiorze Polski żołnierze emigranci utworzyli we Włoszech Legiony, dowodził Jan Henryk Dąbrowski. Polacy chcieli u boku Napoleona walczyć o nowy porządek w Europie, mieli nadzieję, że Polska odzyska niepodległość. Jednak po kilku latach, Francja zaczęła zawierać pokój z państwami europy. W 1801 Legioniści stali się dla Francji zbędnym politycznym balastem. Napoleon wysłał więc ok. 6 tys. polskich legionistów na Haiti, do tłumienia powstania niewolników na San Domingo.
W okresie walk, Napoleon stracił ok. 40 tys. żołnierzy, straty Polaków to ok. 4 tys. ludzi. Do Polski powróciło 700 legionistów, inni udali się na Kubę i USA, na Jamajkę część została na Haiti.
Francuzi w końcu utracili panowanie nad zamorskimi posiadłościami, lecz znaleźli inne rozwiązanie na osłabienie anglików - do boju postanowili wypuścić korsarzy. Chcieli w ten sposób zrewanżować się brytyjskiej flocie oraz zatrzymać dostawy broni i żywności dla Haiti. Korsarze przechwycali statki, rekwirowali je i sprzedawali wraz z ładunkiem (85% zysku korsarze dzielili między sobą (załogę piracką), reszta szła dla żołnierzy napoleońskich w niewoli i wojennych inwalidów.
Jednym ze „sławniejszych” piratów tamtego okresu był Wincenty Kobylański - były powstaniec kościuszkowski. Wykorzystując znajomości z francuskim gen. Lavelettem, zajął się korsarstwem, pływał na Jamajkę, eskortował różne statki... Kobylański widział, że francuscy dowódcy bardziej myślą o zarobku niż o wygraniu wojny, mówił: u tych łajdaków ciężko jest służyć i honoru nie ma! Skończył niczym najgorszy bandycki herszt, został otruty przez wspólnika, francuskiego kapitana defraudanta, któremu sam wcześniej próbował podać truciznę. Francuz okazał się jednak sprytniejszy i to on położył rękę na kasie Kobylańskiego.
Nic złego nie widział w korsarstwie bohater niniejszego artykułu, najsławniejszy z polskich „Piratów z Karaibów”: kpt. Ignacy Aleksander Blumer. Początki (jak często się zdarza były trudne), walki na Haiti były okrutne i wycieńczające. Polscy żołnierze sławili się bohaterstwem w walkach, lecz kampania Napoleońska szła ku przegranej.
W 1803 Blumer zachorował na żółtą febrę (choroba była zabójcza, przeżył podobno z powodu niezwykle silnego organizmu, odznaczał się nieprzeciętną siłą fizyczną, wg podań mierzył 190 cm...), chory, musiał uciekać ze 112 legionistami, (również chorymi) przed nacierającymi powstańcami haitańskimi. Przeprowadził skuteczną ewakuację swojego wojska i razem z legionistami odpłynął na pokładzie francuskiego statku (który później został przechwycony przez anglików, francuzów aresztowano, a polaków puszczono wolno – Blumer objął dowództwo nad starymi wiarusami i statkiem).
Polscy legioniści dotarli na Kubę i aby zapewnić sobie środki do życia, Blumer wraz z kompanami zajął się korsarstwem. Byli bardzo skuteczni, łupił na karaibskich wodach dając się mocno we znaki przede wszystkim Anglikom. W rezultacie licznych walk i morskiego rozboju Blumer i jego kompani nieźle się wzbogacili. Swoimi wyczynami rozwścieczyli bardzo Brytyjczyków, w efekcie zorganizowali na polskiego kapitana obławę.
Blumer zdołał się wydostać z zasadzki, umykając, niemal rozbił się u bezludnych brzegów Florydy. Jego podwładni myśleli nawet o utworzeniu polskiej kolonii z Blumerem jako władcą „Królestwa Indian”. Ale on nie zamierzał zostawać na obcym kontynencie. Powrócił do Polski i jak napisałem na wstępie walczył o jej niepodległość (m.in. w 1812 brał udział w wyprawie na Rosję).
Po upadku Napoleona kontynuował karierę wojskową w armii Królestwa Polskiego. Życzliwie odnosił się do niego car Aleksander I (konstytucyjny władca Kongresówki).
Aleksander I zapytał kiedyś Blumera: proszę coś opowiedzieć o swych czynach wojennych, o swym królestwie w Ameryce? Według przekazu, dawny korsarz miał odrzec oschle: wcale nie chciałem korony króla puszczy. Innym razem car miał zapytać: czy to prawda, że haitańscy powstańcy torturowali Francuzów, a Polaków traktowali lepiej? Blumer odparł: tak, Polaków po prostu wieszali.
Polski generał mawiał, że wojna na San Domingo, to wojna w najokrutniejszym wydaniu, przerastającym nawet to, czego doświadczył podczas batalii napoleońskich w Europie.
Kiedyś Blumer przytoczył w rozmowie rozkaz francuskiego generała Leclerc’a z 1802: trzeba zgładzić wszystkich Murzynów z gór, mężczyzn i kobiety, zachowując jedynie dzieci w wieku poniżej 12 lat.
Więc także haitańscy powstańcy nie znali litości wobec przeciwników. Według wspomnień polskich legionistów Luxa i Wierzbickiego: porucznika Madejskiego wziąwszy w niewolę, wsadzili go pomiędzy dwie deski i wzdłuż przepiłowali. Podobne pastwienie się nad nami pochodziło stąd, że Francuzi ciągle Polakami straszyli Murzynów, nazywając nas potworami karmiącymi się jedynie mięsem ludzkim. Później, gdy się Murzyni dowiedzieli, z jakiego powodu wysłani zostaliśmy na San Domingo, zmienili postępowanie swoje z nami.
Blumer zginął w Noc Listopadową 1830 r., gdy opowiedział się przeciw powstańcom.
Były pirat widział morze krwi, w wyniku czego stał się człowiekiem wypalonym. Choć uważał się za patriotę, twierdził, że Powstanie Listopadowe nie przyniesie sukcesu. Nazwisko Blumera znalazło się na obelisku, poświęconym lojalnym wobec cara oficerom (pomnik stał przed pałacem Saskim, został słusznie rozebrany w 1917). Blumer nie opowiedziawszy się po stronie Powstańców, uznany za zwolennika cara, stał się wrogiem idei Powstania Listopadowego. Zapłacił za to życiem.
Został pochowany na Powązkach.
RRT
* * *
Pogrom generałów
W nocy z 29 na 30 listopada 1830 zginęli polscy generałowie. Dlaczego legendy epoki napoleońskiej nie chciały się bić?
Wszyscy zginęli z polskich rąk. Sześciu najbardziej doświadczonych oficerów Królestwa Polskiego. Podczas całego powstania więcej generałów zostało zabitych przez Polaków niż Rosjan.
Powstanie nie było więc ogólnonarodowym zrywem, który wszyscy przyjęli z równym entuzjazmem. Cywile, zwykli warszawiacy, zamykali okiennice przed idącymi Nowym Światem podchorążymi nawołującymi do wypędzenia Rosjan z miasta.
Pamiętajmy także, że połowa armii Królestwa Polskiego opuściła Warszawę w nocy z 29 na 30 listopada 1830 i pozostała pod rozkazami Wielkiego Księcia Konstantego. Dopiero później na mocy porozumienia wrócili i poddali się oni pod rozkazy rządu powstańczego.
Autorem wypadków, które rozpoczęły insurekcję, był Piotr Wysocki ze szkoły podchorążych. Zawiązał on tajne stowarzyszenie, do którego należeli niżsi rangą oficerowie. Większość ze spiskowców nie miała jeszcze okazji „powąchać prochu”, ponieważ podczas wojen napoleońskich byli zbyt młodzi.
Podchorążowie liczyli, że generałowie jako ludzie, którzy dowiedli swojego patriotyzmu na polach bitew, przyłączą się do nich. Generałowie traktowali akcję swoich młodszych kolegów jako działanie sprzeczne z polską racją stanu, w góry skazaną na niepowodzenie. Generałowie polscy to byli ludzie o wspaniałych życiorysach, uważali, że to, co się dzieje, jest niepoważną akcją niepoważnych ludzi – tłumaczy prof. Jerzy Maroń, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Pierwszą ofiarą spiskowców był gen. Maurycy Hanke, miał wówczas 55 lat, i za sobą wojnę w obronie Konstytucji 3 Maja oraz insurekcję kościuszkowską. Brał udział w walkach, nie mając nawet 20 lat! Później jako oficer Legionów został ciężko ranny i odznaczył się podczas oblężenia Mantui. Z chwilą, gdy Napoleon w 1806 wkroczył do Poznania, Hauke z energią zaangażował się w tworzenie polskiego wojska. Walczył między innymi pod Tczewem i Gdańskiem. W 1813 wsławił się świetną obroną Zamościa przed Rosjanami. Późnym wieczorem 29 listopada alarm zastał gen. Haukego w jego własnym mieszkaniu w oficynach pałacu Komisji Rządowej Wojny. Pojechał w stronę Krakowskiego Przedmieścia, spotkał tam kilkudziesięciu zrewoltowanych żołnierzy. Na ich pytanie: „Kto idzie?”, w ogóle nie odpowiedział. Wtem pod pałacem namiestnikowskim, tuż obok kamiennych lwów, padła komenda: „Pal!”. Kule dosięgły gen. Haukego. Podniósł się krzyk „Hurra”! Później na jego ciele znaleziono 19 ran od kul i bagnetów. Z jego munduru odcięto trzy orderowe gwiazdy rosyjskie i szlify generalskie, zostawiając order polski i francuski. Tak zginął dawny adiutant Jana Henryka Dąbrowskiego. Czym zasłużył sobie na taką nienawiść? Być może zaważył tutaj proces Waleriana Łukasińskiego? sądowi wojennemu przewodniczył właśnie Hauke i pozwolił na skazanie i publiczną degradację mjr. Łukasińskiego. Młodzi oficerowie nigdy mu tego nie zapomnieli.
Ludzie Wysockiego ruszyli w stronę miasta idąc jak burza, kładli trupem napotykanych oficerów i żołnierzy rosyjskich. Pod kościołem św. Aleksandra natknęli się na gen. Stanisława Potockiego, ulubieńca Warszawy, a w szczególności Wielkiego Księcia Konstantego. Cała stolica znała go jako „Stasia”. Potocki starał się przemówić do podchorążych, mówiąc: „Dzieci! Co robicie? Uspokójcie się”.
Potocki cieszył się dużym szacunkiem w armii, już jako niespełna 20-letni młokos brał udział w powstaniu kościuszkowskim. Był nawet adiutantem ks. Józefa Poniatowskiego. Później dał się porwać idei odbudowy Polski przez Napoleona. Wniósł swój wkład w pokonanie armii austriackiej w 1809. Po klęsce Francuzów, jak większość polskich żołnierzy złożył przysięgę na wierność carowi Aleksandrowi I i zamierzał jej dotrzymać. Podczas feralnej nocy „Staś” zaczął więc objeżdżać polskie jednostki i nakłaniał je do powrotu do koszar. Na placu Bankowym rozwścieczony tłum ściągnął go z konia. Poturbowany generał zdołał się jednak wyrwać, bez kapelusza i szlifów generalskich dojechał do wylotu ulic Senatorskiej i Bielańskiej. Nagle padły strzały – Potocki zgiął się i spadł z konia. Zanim skonał, wyrzekł tylko: „Byłem cnotliwym człowiekiem i dobrym Polakiem”. Kula trafiła go w plecy.
Poza Haukem i Potockim tej nocy zginęli: gen. Józef Nowicki (przez przypadek, ponieważ pomylono go ze znienawidzonym rosyjskim gen. Lewickim), gen. Stanisław Trębicki (podczas ostrej sprzeczki z podchorążymi na ul. Bielańskiej – jego ciało leżało w rynsztoku do rana) oraz gen. Tomasz Siemiątkowski, znakomity oficer z czasów napoleońskich, odznaczony Virtuti Militari za bitwę pod Frydlądem.
Kolejną ofiarą podchorążych był gen. Ignacy Blumer – ten mierzący 190 cm olbrzym zapisał piękną kartę podczas insurekcji kościuszkowskiej i wojen napoleońskich. Jako jeden z nielicznych ocalał z feralnej wyprawy na Haiti (którą opisałem powyżej), zginął na ul. Długiej, tuż przy Arsenale. Natknął się tam na 5 pułk piechoty. Żołnierze znali go jako wiernego wykonawcę rozkazów Wielkiego Księcia Konstantego. Padło kilka strzałów, 57-letni Blumer spadł z konia. Dostał trzy kule w pierś.
Młodzi powstańcy szukali przywódcy. Liczyli na zdymisjonowanego, otoczonego legendą bohatera, gen. Józefa Chłopickiego, uczestnika wojny z Rosją w 1792 (bił się wraz z Kościuszką pod Maciejowicami). Później zaciągnął się do Legionów Dąbrowskiego i przeszedł z nimi cały szlak bojowy. Podczas walk o Saragossę w Hiszpanii odznaczył się niemal szalonym bohaterstwem, prowadząc szturm na baterię artylerii. Za odwagę odznaczony Legią Honorową. Wziął udział w wojnie 1812, walczył pod Borodino, został ciężko ranny.
Podczas nocy listopadowej Chłopicki był w Teatrze Rozmaitości. Podchorążowie Wysockiego dotarli do niego. Podali ubranemu w szlafrok gen. Chłopickiemu szpadę, mówiąc: „Generale, pomagaj nam, teraz czas!”. W odpowiedzi usłyszeli: „Dajcie mi spokój, idę spać”. I generał, przez nikogo nie niepokojony, spokojnie wyszedł z teatru. Po czym przepadł bez wieści na trzy dni. Parę tygodni później wziął jednak odpowiedzialność za narodowy zryw i stanął na czele powstańczego wojska – prawdopodobnie przedstawiono mu propozycję „nie do odrzucenia”.
Do podchorążych nie przyłączył się także gen. Józef Sowiński. Ten sam, którego Wojciech Kossak uwiecznił na obrazie, który jest dziś uważany za bohatera. Początkowo Sowiński również zwrócił się przeciw podchorążym – mówi prof. Maroń.
Dlaczego dawni bohaterowie nie popierali młodszych kolegów? Legendy epoki napoleońskiej w 1830 były już zmęczonymi starcami, którzy najlepsze lata swojego życia strawili na wojnach. Dobrze opłacani, przeżywali jesień swego życia w spokoju, strzegąc Królestwa Polskiego, które było jedynym świadectwem ich wysiłku. Byli to ludzie, którzy pamiętali klęskę powstania kościuszkowskiego, trzeci rozbiór Rzeczypospolitej, koszmar kampanii 1812 i ewakuację z Księstwa Warszawskiego w 1813. Uważali więc powstanie i status Królestwa Polskiego za sukces, a podległość wobec Rosji za wybór najlepszy z najgorszych. Żaden z nich nie wierzył w sukces przyszłej wojny. Głęboko w pamięć wryła im się kampania 1812, kiedy nawet wielki Napoleon nie był w stanie pokonać cara. Dlaczego im miałoby się udać? Rok 1812 był ich zbiorową traumą. Nabawili się kompleksu Rosji.
Poza powyższym, elita oficerów uważała, że powstanie zbrojne przeciw Rosji nie ma możliwości powodzenia. Więcej przyniesie to szkód, niż zysku, a o powstaniu państwa takiego jak przed rozbiorami, mowy być nie mogło. Takie były realia. Wg nich lepiej trzymać się potężnego sąsiada jakim była Rosja Carska niż wszczynać wojnę, która jest z góry skazana na niepowodzenie. Działali wg przysłowia: „nie czyń wojny, której nie możesz wygrać”. Powstanie Listopadowe rozpoczęło się 30 listopada 1830, a zakończyło się 21 października 1831.
Ustrój polityczny i status międzynarodowy Królestwa Polskiego traktowany był przez elitę wojskową (która zginęła od polskiej kuli) jako niepodległość, ułomna co prawda, ale jednak niepodległość. Królestwo Polskie traktowali jako owoc i jedyny trwały efekt krwi przelanej podczas wojen napoleońskich. To było ich dziedzictwo, którego bronili przed zagładą.
Do upadku powstania również w dużym stopniu przyczynili się niewierzący w możliwość zwycięstwa i zbyt lojalni wobec Cara przywódcy polityczni m.in. Adam Jerzy Czartoryski i Bonawentura Niemojowski oraz nieudolni dowódcy m.in. gen. Józef Chłopicki, Jan Skrzynecki, Jan Krukowiecki, Henryk Dembiński oraz Maciej Rybiński, przedstawia to powstały na tę okoliczność wiersz:
Chłop nas zdradził,
Skrzynka przyskrzyniła,
Kruk oko wydziobał,
Ryba zatopiła.
Do upadku przyczyniły się także brak większego wsparcia chłopów (bez których o zwycięstwie w powstaniu mowy być nie mogło). Brak zaangażowania się chłopstwa było skutkiem stanowiska szlachty oraz władz powstańczych co do uwłaszczenia i likwidacji pańszczyzny na wsi.
Poza powyższym przewaga militarna Rosji Carskiej była przytłaczająca, nie było realnych, fizycznych możliwości na prowadzenie wojny w dłuższym okresie.
Powstańcy nie doczekali się też pomocy z zewnątrz, wręcz przeciwnie, rządy większości państw europejskich skrytykowały powstanie, a przywódców nazwano zdrajcami, ponadto papież Grzegorz XVI w encyklice Cum Primum ekskomunikował wszystkich powstańców, którzy wystąpili przeciw Carowi.
Prawa autorskie zamieszczonych na stronie materiałów (teksty, fotografie, grafiki i wszelkie inne) należą do ich właścicieli.
|